wtorek, 8 kwietnia 2014

G. Musso - Telefon od anioła (2011)

Często widzę, że ludzie czytają jakieś książki (właśnie wbrew temu, co się mówi, że Polacy nie czytają. To nieprawda, zależy w jakim towarzystwie się obracasz) i zazwyczaj dopytuję się, co takiego ktoś czyta. Tym razem moja koleżanka czytała książkę francuskiego autora, Guillaume Musso, pt. "Uratuj mnie". Przeczytałam opis na okładce i stwierdziłam, że może być fajne. Ale wcześniej sięgnęłam po inną książkę tego autora, "Telefon od anioła", którą również mi polecała. I... Muszę przyznać, że dawno nie czytałam tak dobrej książki, która by miała tyle zwrotów akcji.
Źrodło: empik.com
"Telefon od anioła" rozpoczyna się niepozornie. Mamy dwójkę bohaterów, Angielkę - Madeline Greene, która aktualnie mieszka w Paryżu z narzeczonym i ma kwiaciarnię oraz Jonathana Lempereura, który prowadzi mały lokal w San Francisco. Przypadek sprawia, że oboje spotykają się na lotnisku w Nowym Jorku. Wpadają na siebie, przez co spadają im telefony. Niestety, przez to, że mają identyczne modele telefonów, zamieniają się nimi, nawet o tym nie wiedząc i wracają do swoich domów. Wkrótce szybko orientują się, że zaszła pomyłka, lecz zanim odeślą sobie telefony, okazuje się, że pokusa jest zbyt duża i każde chce dowiedzieć się czegoś o sobie. Okazuje się, że Jonathan i Madeline mają ze sobą więcej wspólnego, niż im się może wydawać.

I... Właściwie tylko tyle mogę zdradzić na temat fabuły. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na tagi, że jest to kryminał. A grzechem byłoby, gdybym zdradziła coś więcej na ten temat. Przyznaję, że początkowo trochę to przypominało film z Meg Ryan i Tomem Hanksem pt. "Bezsenność w Seattle", ale w książce mamy tyle zwrotów akcji, że szybko staje się zupełnie czymś innym. I warto zaznaczyć, że te wszystkie plot twisty nie są dodane "Bo tak", tylko wszystkie pozornie odrębne elementy łączą się w całość, co jest bardzo dobre.

Lubię droczenie się z czytelnikiem właśnie w ten sposób, że potem nie raz sama łapałam się na tym, że "czemu na to nie wpadłam". Owszem, jest również kilka schematycznych rozwiązań i kilka "filmowych", ale to zupełnie nie przeszkadza w odbiorze książki. Będę szczera, czasem pewne schematy po prostu są potrzebne. Jeśli ktoś się wysila na coś bez schematów, to zwykle wychodzi z tego coś, co nie trzyma się kupy. Drugą zaletą książki są główni bohaterowie. Pozornie są oni zwyczajnymi bohaterami, ot mężczyzna i kobieta po 30-stce, którzy sobie jakoś tam ułożyli życie. Jednak im więcej się o nich dowiadujemy, tym bardziej wydaje się, że mają ciekawą przeszłość i ciekawą osobowość, są zdolni do rzeczy, których byśmy się nie spodziewali. Inną zaletą będzie też to, że książkę czyta się naprawdę szybko i bardzo wciąga (ja wczoraj nawet nie wiem, o której się położyłam, bo tak mnie wciągnęła, że stwierdziłam, że muszę ją skończyć). W sam raz dla współczesnego czytelnika, bo mówi też o wielu sprawach, z którymi mamy do czynienia na co dzień. Choć z wad opisowych to może być jedynie taka, że w którymś momencie rozmowa telefoniczna jest zapisana jak skrypt do scenariusza. Po co? Można dać zwyczajny dialog i każdy będzie wiedział, o co chodzi. Ale tak to nie widzę większych uchybień, bo i jest to książka, po której nie spodziewam się cudów, wrażeń artystycznych, itd. Po prostu rozrywka, ale bardzo dobra, na poziomie.

Autora podziwiam również za research - odzwierciedlił bardzo dokładnie współczesne Stany, Anglię czy Francję, choć ciekawostką jest to, że zaznaczył, że część z nazw nie jest błędem, po prostu jego książki mają miejsce w alternatywnej rzeczywistości, choć podobnej do naszej. Mimo wszystko podziwiam i gratuluję, bo mówi się o Francuzach, że nie cierpią Anglików, a jednak nawet taka Anglia była starannie odzwierciedlona i pokazana. Mam jedynie mieszane uczucia, co do zakończenia. Tu zdradzę jedynie, że jest ono po części otwarte. Niby wątki są zamknięte, ale jednak chciałoby się dowiedzieć czegoś jeszcze. Choć może czasem tak jest lepiej, w końcu zakończenie otwarte bardzo wpływa na wyobraźnię czytelnika, w ten sposób, że każdy może sobie w głowie dorobić własne zakończenie. I o to chodzi.

Książkę mogę śmiało polecić każdej dorosłej osobie (no, ewentualnie od 15 roku życia wzwyż, niech już będzie), niezależnie od płci. Jeśli jesteś w podróży - ta książka będzie w sam raz, żeby umilić czas. I człowiek łaknie więcej, więc bardzo prawdopodobne, że sięgnę po jakiś kolejny tytuł pana Musso. Moja ocena to 9/10, czyli rewelacyjna (oczywiście w swojej kategorii, z reguły nie daję 10, bo książka dla mnie musi przetrwać próbę czasu). 
Share:
Lokalizacja: Zielona Góra, Polska

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz