czwartek, 17 kwietnia 2014

Biała Hrabina (2005)

Przyznaję, lubię filmy historyczne, zwłaszcza takie, które dotykają spraw bliżej nieznanych polskiemu widzowi (jeśli ten nie interesuje się zbytnio historią powszechną czy historią krajów nieeuropejskich czy historią USA - choć i ta czasem jest dość egzotyczna), ale muszę też przyznać, że takie filmy powinny odpowiednio zainteresować widza, dlatego czasem mieszanie gatunków (w tym przypadku romansu) jest trochę niekorzystne. Co nie znaczy od razu, że film "Biała Hrabina" jest złym filmem, ale zdecydowanie czegoś mi w nim brakuje.
Źródło: filmweb.pl
Akcja filmu toczy się w latach 30. XX wieku w Szanghaju, w którym mieszka rosyjska hrabina. Ta, by mogła zapewnić godny żywot swojej rodzinie, chwyta się prostych zajęć - jest m.in. kelnerką i tancerką. Pewnego dnia spotyka byłego amerykańskiego dyplomatę, Todda Jacksona, który jest niewidomy. Ten proponuje jej założenie baru. Z czasem ich znajomość staje się coraz bardziej intymna. Do tego w tle mamy konflikt chińsko-japoński, który miał miejsce na krótko przed II wojną światową.

Jednym z powodów, dla których ta recenzja będzie krótka, jest to, że nie mam się o czym rozpisywać. Nie jest jednak aż tak, jak z "Niezwykłym dniem panny Pettigrew", ale będę szczera - to Ralph Fiennes gra tutaj pierwsze skrzypce i nikt mu aż tak nie dorównuje. Natasha Richardson jest dla mnie nijaka (jak na rolę arystokratki gra dość nietypowo - i to raczej w tym złym znaczeniu), Hiroyuki Sanada, który grał m.in. w "Ostatnim Samuraju" jest tylko postacią drugoplanową, a Lee Pace pojawia się tylko od czasu do czasu i nie ma zbyt wiele do powiedzenia (zresztą, to jedna z jego wczesnych ról). Dużym plusem jest jeszcze właśnie pokazanie tego konfliktu chińsko-japońskiego, o którym niewiele się wie (bo wiemy, że Japończycy walczyli z Amerykanami, ale mało kto wie, jakie wcześniej oni zrobili piekło Chińczykom), ale nic więcej.

Wątek romansowy - jak dla mnie jest bardzo przeciętny. Zakończenie tak samo. Na plus są również muzyka z epoki i samo wykonanie (mimo, że to film z 2005 roku, nie zestarzał się).

Komu jednak mogę polecić "Białą Hrabinę"? Na pewno tym, którzy lubią klimaty lat 30., a także ludziom interesującym się historią, niekoniecznie tą, której uczymy się w szkołach. Ci, którzy doceniają aktorstwo Ralpha Fiennesa również powinni obejrzeć ten film - facet gra bowiem świetnie niewidomego, a to niełatwe zadanie. Na wolne popołudnie, takie leniwe, przy melancholijnym nastroju - w sam raz. Ale moja ocena to 7/10, czyli dobry (tylko i aż).

PS. Czy dobrym pomysłem będzie post ogólny, jakieś wypełnienie filmowego challenge'a?
Share:
Lokalizacja: Zielona Góra, Polska

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz