czwartek, 23 marca 2017

Gdzie się podziali tamci superbohaterowie, czyli Logan: Wolverine (2017)

Troszkę zajęło mi napisanie tego tekstu (a właściwie przemyślenie, o czym w ogóle pisać), także z powodów bardziej osobistych. A w kinie byłam już ponad tydzień temu. Początkowo nie miałam zamiaru wybierać się na Logana, choć przebijały się do mnie informacje o m.in. niezrozumiałej decyzji dystrybutora o dubbingu. W końcu zaczęłam czytać kilka recenzji, które krótko mówiły, że film jest "inny od reszty filmów o superbohaterach", że jest cudowny, że ludzie na nim płakali. Postanowiłam więc się wybrać, choć z X-Menami jestem trochę do tyłu. Jednak nie żałuję. I chyba wszystko, o czym pisali i mówili ludzie wcześniej ode mnie się potwierdziło. Ale po kolei.

Źrodło: filmweb.pl
Akcja filmu rozgrywa się w niedalekiej przyszłości, dokładnie w roku 2029. Wolverine, teraz już częściej nazywany Loganem, jest jednym z ostatnich mutantów - od ponad dwudziestu lat nie narodził się żaden nowy mutant z supermocami. Logan opiekuje się starszym i schorowanym profesorem Charlesem Xavierem, którego niekontrolowane moce zaczynają wyrządzać krzywdy ludziom. Tytułowy bohater dorabia jako kierowca taksówki. Pewnego dnia poznaje przypadkowo pielęgniarkę Gabrielę, która koniecznie chce, aby wywiózł ją razem z córką z Meksyku. Logan niezbyt chętnie się na to godzi. Wkrótce jednak okazuje się, że dziewczynka, którą opiekowała się Gabriela jest kimś bliskim i kimś wyjątkowym dla Logana. 

Znam zdanie, które mówi, że dobre sci-fi lub fantasy nie może funkcjonować w ten sposób, że jeśli odejmiemy wątki fantastyczne, to fabuła wiele na tym nie straci. Ja jednak jestem odmiennego zdania. Gdyby nie wątki powiązane z X-Menami i innymi bohaterami Marvela, to mielibyśmy do czynienia z dobrym filmem sensacyjnym i kinem drogi. I chyba to wyróżnia przede wszystkim "Logana" od pozostałych filmów Marvela.

Przyzwyczailiśmy się do schematu, że mamy naszego bohatera, który odkrywa (lub też nie) swoje supermoce, mamy konfrontację naszego protagonisty z antagonistą, mamy walkę, wygraną, a wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Tu jednak jest inaczej.

W filmie uderza wręcz spory pesymizm. Większość ze znanych X-Menów nie żyje. Charles jest stary i schorowany, a Wolverine, choć początkowo się nie przyznaje, traci powoli swoje moce. Traci również wiarę w siebie i we wszystko, co się dzieje dookoła. Marzy jedynie o świętym spokoju, dopóki właśnie los nie styka go z Gabrielą oraz Laurą. I właśnie mała Laura staje się powodem, dla którego relacje Charlesa i Logana się zmieniają. Cała trójka rusza wspólnie w drogę.

I chyba najlepszym momentem filmu był dla mnie ten, w którym Logan, Profesor X oraz Laura kłamią, udając rodzinę. Charles jest upierdliwym dziadkiem, a Logan próbuje radzić sobie w roli opiekuna oraz ojca. Dialogi Patricka Stewarta i Hugh Jackmana w tym filmie to arcydzieło. I zdaje się, że ten film był napisany głównie dla nich - w końcu obaj żegnają się tutaj ze swoimi rolami. Hugh Jackman po siedemnastu latach grania Wolverine'a w końcu mówi, że "trzeba ze sceny zejść niepokonanym" i to udaje mu się w naprawdę świetny sposób.

Czy film nadaje się dla osób niezaznajomionych ze światem X-Menów? Myślę, że w jakimś stopniu tak. Wprawdzie jest trochę nawiązań do poprzednich filmów, ale raczej ciężko się pogubić, bo "Logan" skupia się właściwie na głównym bohaterze i jego relacjach z innymi, a nie na przeszłości. A właściwie to patrzy w przyszłość.

Muszę jak pozostali skrytykować decyzję o dubbingu. Na szczęście miałam opcję, by wybrać się na seans z napisami, ale jednak decyzja jest dla mnie niepojęta - film bowiem obfituje w wulgarny język oraz dużo przemocy - jest to podobna sytuacja jak w przypadku "Legionu Samobójców", gdzie dubbing brzmiał wręcz kuriozalnie.

Co jeszcze mogę dodać? Od siebie dodam tylko tyle, że "Logan" redefiniuje pojęcie filmu o superbohaterach. Dlatego też szlag mnie trafił, gdy tym bardziej czytałam tekst na portalu natemat.pl, który wrzucił "Logana" do jednego worka wraz z innymi blockbusterami i dał łatkę "film dla idiotów" (szerzej pisała o tym Zwierz). Wprawdzie "Logan" jako film czysto sensacyjny nie byłby czymś nadzwyczajnym, w końcu takich filmów mieliśmy mnóstwo, ale jednak pokazuje to coś innego - a mianowicie fakt, że łączenie takich gatunków, "miksowanie" ich ze sobą jest możliwe. I działa. Dlatego szczerze polecam "Logana", a moja ocena to 8/10, czyli bardzo dobry (oczywiście w swoich gatunkach). 

A następny tekst prawdopodobnie będzie na temat zaproponowany przez Czytelniczkę :)
Share: