środa, 27 stycznia 2016

Mity na temat prawa autorskiego w Polsce (i nie tylko), cz. III. Fanarty i zasady netykiety.

Przyznaję wprost, że nie bardzo chciało mi się pisać tej ostatniej części, ale jednak się przemogłam. A ostatecznie przymusiło mnie do tego to, co zobaczyłam na tumblrze. Tekst będzie głównie dotyczył fandomu mangi i anime (choć nie tylko, ale dojdę do tego) i kwestii fanartów. Fanarty nie są bezpośrednio powiązane z prawem autorskim, ale jednak to nie znaczy, że możemy sobie robić z nimi, co nam się podoba. Tekst głównie też będzie dotyczył tumblra, bowiem w założeniu ideą tego portalu było dzielenie się małymi formami z innymi użytkownikami (posty tekstowe, obrazkowe, linki, itd.). Tumblr jednak ma swój regulamin, którego należy się trzymać. Choć mam wrażenie, że ludzie są nie do końca świadomi pewnych zasad. 

Mit #7: "Właściwie co mi szkodzi, jak wrzucę sobie czyjś fanart. Fanarty nie chroni prawo autorskie. Dodam źródło i będzie ok."

Niestety, to tak nie działa. Fanart jest zawsze czyjąś własnością. Własnością osoby, która go stworzyła. Osoba ta może mieć kilka kont na różnych portalach, sama może się dzielić fanartem z innymi, ale równie dobrze może sobie zastrzec, że nie chce publikacji na jakichkolwiek innych portalach. I tumblr również zabrania w swoim regulaminie postowania materiałów nienależących do danej osoby. Problem pojawia się w tym, że nie ma skutecznego narzędzia do tego, aby temu zapobiec. I wciąż można napotkać posty w tym stylu:

Jakby ktoś nie widział, to w podpisie jest, że źródłem jest "zerochan". Nie, zerochan nie jest źródłem, bo zerochan również publikuje cudze obrazki bez zgody autora. Oryginalny fanart tutaj: (x)
Problem dotyczy głównie pixiva, takiego japońskiego odpowiednika deviantarta. Notorycznie, niemal w każdym fandomie napotykam na fanarty wzięte właśnie z tego portalu. Mam wrażenie, że to głównie przez nieświadomość - coś w stylu "znalazłem, to znalazłem, co mnie to obchodzi, skąd to jest". A na pixivie nie jest tak łatwo znaleźć odpowiednie fanarty - Japończycy mają cały system tagów na poszczególne postacie, pairingi, itd. Są one oczywiście zapisane po japońsku, dlatego też często powstają blogi z listami odpowiednich tagów, tak, aby wiedzieć, jak czegoś szukać. Mam wrażenie, że ten portal padł ofiarą przez niedoskonałe narzędzia i (po części) nieznajomość języka. Poprzez niedoskonałe narzędzia mam na myśli to, że nie ma odpowiednich wtyczek do udostępniania, jak to ma miejsce na deviantarcie - deviantart ma bowiem wtyczkę do tumblra, która przygotowuje posta od razu z podpisem oryginalnego twórcy. Na pixivie tego nie znajdziemy, więc jak ktoś sobie zapisuje obrazek na komputerze, a potem go wrzuca dalej, to jest jakby "niczyj". I można też spotkać takie kwiatki:

Pod tym postem było napisane "credits for authors". Nie, to nie wystarczy. Profil autorki tego fanarta tutaj: (x)

Na czym polega problem z pixivem? Otóż nawet podanie prawidłowego źródła (co już jest rzadkością...) nie wystarczy do publikacji fanarta. Zgodnie z regulaminem pixiva zabronione jest rozpowszechnianie dalej prac znajdujących się właśnie na tym portalu. Często też ci artyści mają zastrzeżone na swoim profilu (nierzadko po angielsku), że nie życzą sobie publikacji swoich fanartów gdzie indziej. I należy taką wolę uszanować. Najczęściej można się spotkać z głupimi wymówkami w stylu "Nie wiedziałem" (tak samo, jak ktoś nie wiedział, że nie można wrzucać filmów do Internetu na torrenty) albo "Nie mogłem znaleźć źródła". W przypadku tego drugiego w tym poście jest nawet wyjaśnione, jak to zrobić: pomocne jest narzędzie google image lub strona SauceNAO.com - tam od razu podaje gotowe linki do profilu na pixivie. 

Jednakże tak jak wspominałam, samo podanie źródła nie wystarczy. A artyści tak naprawdę rzadko się godzą na publikację fanartów gdzie indziej. Dlaczego? Myślę, że przyczyn jest wiele, nie chcę się o nich rozpisywać, ale krótko mówiąc, Japończycy (bo ich jest tam najwięcej) są często nieśmiali, jeśli chodzi o publikację fanartów. Potem, jak widzą, że ich obrazki krążą po Internecie bez podania źródła, często je kasują lub nawet usuwają konto. Uważają to bowiem za coś bardzo niegrzecznego i za brak szacunku wobec ich pracy - nad jednym obrazkiem mogą siedzieć po kilka godzin, a repostowanie trwa kilka minut. 

Co możesz zatem zrobić? Wbrew pozorom, całkiem sporo.

Zauważyłem/am fanart pochodzący prawdopodobnie z pixiva na czyimś tumblrze. Bez źródła.

Jeśli to możliwe, to napisz wiadomość do tej osoby, żeby usunęła ten fanart. Oczywiście wiadomo, że każdy może inaczej reagować, ale w każdym razie - nie rebloguj go ani nie lajkuj. Zamiast tego poszukaj z pomocą SauceNAO oryginalnego fanartu i jeśli masz konto na pixivie - oceń go i dodaj do zakładek. Ewentualnie zapisz sobie na komputerze i nie udostępniaj tego publicznie.

Co z innymi portalami?

Postępować według ich regulaminu. Jeśli widzisz repost z innego tumblra, to zgłoś to oryginalnemu twórcy, jeśli są to portale, które mają możliwość jakiegoś udostępniania, to zadbaj o to, aby źródło było widoczne. 

Czy mogę jakoś pomóc twórcom z pixiva?

Możesz. W tym poście jest wyjaśnione, jak należy sformułować wiadomość do twórcy, tak, aby sam mógł zgłosić repost (niestety, tumblr nie ma narzędzia zgłaszania cudzych repostów, musi to zrobić oryginalny twórca). Ewentualnie możesz spróbować po angielsku, lecz nie zawsze jest gwarancja, że odpowiedzą lub zrobią to łamaną angielszczyzną. Bezpieczniej jest skopiować wiadomość po japońsku, choć udało mi się tak dogadać z kimś w języku angielskim.

Ale ja chcę koniecznie umieścić ten fanart...

W takim razie tutaj jest cała instrukcja, co po kolei należy zrobić. Kolejność generalnie jest taka: należy znaleźć źródło, sprawdzić, czy nie ma zapisku, że autor zabrania publikowania swoich fanartów na innych portalach, jeśli autor wyrazi zgodę - zamieścić fanart z odpowiednim źródłem.

I myślę, że teraz wiele rzeczy jest jaśniejszych. Niby temat dotyczy mangi i anime, ale sama zaczęłam sprawdzać swoje konto i sukcesywnie usuwać fanarty, które były podane bez źródła lub autor nie wyraził zgody na publikację na innych portalach - niestety, spora część fanartów pochodziła również z fandomu Hobbita. Dlatego zawsze trzeba być uczulonym, jak się widzi na tumblrze taką typową "japońską kreskę". I pamiętać zawsze o netykiecie.

Na temat pixiva fajnie rozpisuje się blog, który polecam, czyli Support Pixiv Artists

Jeśli coś jest niejasne - zapraszam do dyskusji. Dajcie też znać, czy chcecie więcej takich tekstów na blogu. 


Share:
Lokalizacja: Zielona Góra, Polska

5 komentarzy :

  1. Ten zerochan podany jako źródło przypomniał mi, że kiedyś trafiłam na blogaska z notką, że wszystkie zdjęcia i grafiki pochodzą ze strony google.pl. Widać nie był to przypadek odosobniony, co wcale nie cieszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak samo "Domena publiczna" budzi wątpliwości. O ile owszem, czasem się zdarza, że jak się prezentuje stare ilustracje, to prawa autorskie są już wygaszone i przechodzą do domeny publicznej, jednak z całą pewnością "google.pl" to nie źródło. Google może być punktem wyjścia w poszukiwaniu, ale czy warto takiej osobie zadać pytanie, czy google ma własne grafiki?

      Usuń
    2. Może warto, żeby uświadomić :)

      Usuń
  2. A najbardziej frustrujące jest to, kiedy szukasz autora artu i cztery pierwsze strony googla to reposty na tumbrlach... =.=

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tak. Ale w sumie można się dogrzebać. Google w przypadku fanartów z pixiva nie jest dobrym narzędziem, lepsze jest SauceNAO.

    OdpowiedzUsuń