poniedziałek, 25 września 2017

I'm more man than a horse, czyli BoJack Horseman

W końcu coś, co zmusiło mnie do napisania dłuższego tekstu. Wprawdzie w wakacje obejrzałam trochę filmów w kinie, ale o nich mam ochotę zrobić raczej taki zbiorczy podcast. Dajcie znać, co sądzicie o takim pomyśle. Przyznam, że trochę będę się denerwować, jeśli dojdzie to do skutku.

Ostatnimi czasy mam różne zdanie na temat seriali animowanych dla dorosłych. Zazwyczaj kojarzą się one z Simpsonami czy Family Guyem, ale przyznam szczerze, że jak dla mnie forma Simpsonów się wypaliła, nowsze odcinki przestają być zabawne, a stają się momentami słabe i irytujące, a Family Guy nigdy mnie nie przekonał przez swój prostacki humor. Co jednak łączyło te seriale? Przede wszystkim brak jakiejś spójnej fabuły. Każdy odcinek opowiada o czymś innym, bohaterowie się nie zmieniają, nie zmienia się ich wiek, nie zmieniają się charaktery, w zasadzie można obejrzeć byle który odcinek, a i tak każdy będzie wiedział, o co chodzi. Rzecz w tym, że są to seriale ściśle komediowe (choć czasami w Simpsonach przewijają się ciekawe przemyślenia i mądrości życiowe), więc zachowanie ciągłości fabuły nie jest jakieś obowiązkowe. Małą rewolucję urządził nam jednak Netflix.

Najpierw obejrzałam "F is for Family", który opowiada o problemach przeciętnej amerykańskiej rodziny z lat 70. - owszem, jest sporo humoru, ale także dość gorzkich refleksji na temat dorosłego życia. No i oczywiście ciekawie się to ogląda, mając na uwadze to, ile rzeczy przez te 40 lat się zmieniło, zwłaszcza w sferze społecznej. Osobiście serial przypadł mi do gustu, lecz nie myślałam, że zakocham się w serialu... o antropomorficznym koniu.

Źródło: fdb.pl
BoJack Horseman to jeden z tych seriali, który na pierwszy rzut oka wydają się głupie, absurdalne i ma się generalnie poczucie, że to kolejna komedia pod przykrywką "serialu animowanego dla dorosłych". Pomimo, że pewne elementy są absurdalne i czysto komediowe, nie jest jednak tak, że serial jest głupi. A wręcz przeciwnie. Ośmieliłabym się stwierdzić, że jest to jeden z najlepiej zrealizowanych seriali ostatnich lat.

[UWAGA! W dalszej części tekstu lekkie spoilery. Jeśli nie oglądałaś/oglądałeś BoJacka, to... Skończ czytać tutaj, albo bierz się za oglądanie :)]

Tytułowym bohaterem jest BoJack Horseman, dawna gwiazda telewizyjnego sitcomu "Rozbrykani". Dzisiaj nieco zapomniana i pogubiona w swoim życiu. BoJack, mimo usilnych prób swojej agentki, nie jest w stanie powrócić na dobre do showbiznesu. Chciałby być kojarzony z kimś więcej, niż tylko z postacią z serialu, którą grał 20 lat temu. Zamiast skupić się na karierze, BoJack woli się upijać i szukać zapomnienia w przygodnym seksie. W końcu nadarza się odpowiednia okazja - a mianowicie napisanie autobiograficznej książki. Z racji, iż BoJack nie ma żadnego talentu literackiego, wydawca nakazuje mu zatrudnienie ghostwritera, Diane Nguyen, która okazuje się dziewczyną Peanutbuttera, również celebryty, a przy okazji dobrego znajomego BoJacka. 

Tu streściłam jedynie początek fabuły pierwszego sezonu. BoJack jest serialem, przy którego oglądaniu trzeba mocno zwracać uwagę na szczegóły, na to, co dzieje się w tle, a także na niepozorne wydarzenia, które mogą mieć wpływ na dalszy rozwój fabuły. 

Z perspektywy widza najtrudniej jest przetrawić sezon pierwszy - choć i on ma sporo depresyjnych i smutnych akcentów, tak jednak fabuła tutaj dopiero zaczyna się zarysowywać. Poznajemy bowiem tutaj głównie BoJacka, a jego znajomi są przedstawiani głównie z jego perspektywy. Sezon pierwszy skupia się też w zasadzie tylko na pisaniu książki oraz jej wydaniu i rozpromowaniu. W kolejnych sezonach dowiadujemy się więcej o problemach znajomych BoJacka, w zasadzie każdy dostaje swój wyjątkowy wątek.

Humor w tym serialu w zasadzie polega na dość absurdalnych sytuacjach (i część z nich mogłaby być zrealizowana tylko właśnie poprzez animację, a w serialu live-action byłaby bardzo trudna lub wręcz nierealna), a także na typowo zwierzęcych zachowaniach postaci antropomorficznych - np. Princess Carolyn, która jest kotką, ma na swoim biurku nic innego, jak drapak. 

BoJack porusza przy tym dość trudne tematy, o które ciężko w innych produkcjach. Przede wszystkim szeroko eksploatowany jest temat mediów, ich roli w społeczeństwie i o tym, jak wpływają na życie reszty, zwłaszcza na życie celebrytów. Mamy tutaj obraz celebrytów zapomnianych (jak BoJack), czy zniszczonych, ponieważ uczestniczyły w showbiznesie od małego. Mamy problemy czysto feministyczne, jak np. prawa kobiet, prawo do obrony, czy też prawo do aborcji. Poruszony jest nawet dość trudny temat niepłodności i tego, jak ona potrafi wpływać na życie kogoś, kto do tej pory był skupiony na swojej karierze. Mamy też problem demencji starczej i poruszony temat opieki nad starym rodzicem (a także poruszony temat, czy powinniśmy opiekować się kimś, kto zniszczył nam życie). Przedstawione są wszystkie orientacje seksualne, łącznie z aseksualnością (!), która naprawdę jest rzadko pokazywana i nie jest tutaj pozostawione to w sferze domysłów, tylko jedna z postaci mówi wprost, że jest aseksualna.

Pozytywnie zaskakuje ilość znanych gwiazd, która podkłada głosy w serialu - i to nie tylko w ramach występów gościnnych, czyli np. Jessica Biel podkłada samą siebie, ale również jest tu mowa o oryginalnych postaciach. Serial jest naprawdę świetnie zrealizowany i potrafi wciągnąć, choć nie ma tu jakiejś typowej akcji, intryg itd. Humoru i dramatu jest pół na pół. Często mamy przemyślenia różnych bohaterów. życiowe dialogi skłaniające do refleksji. Część z odcinków potrafi być naprawdę oryginalna, jak "Fish out of water", w którym praktycznie nie ma żadnych dialogów, a przy tym ciekawie mamy zaprezentowane pewne doświadczenie, które porównałabym do przebywania w innym kraju bez znajomości języka czy zwyczajów. Przy tym odcinek ten jest mocno fillerowy, więc można go obejrzeć bez znajomości całej fabuły. Zyskał on naprawdę sporo nagród, więc go szczerze polecam. 

Technicznie jest to serial specyficzny. Do gustu przypadła mi muzyka, w tym czołówka oraz piosenka końcowa, lecz animacja momentami jest mocno uproszczona. Nie każdemu musi się to podobać, lecz można do tego przywyknąć, w końcu to taki styl twórców. I naprawdę warto zwracać uwagę na detale.

BoJack Horseman to serial, który we mnie siedzi od dobrego tygodnia, kiedy skończyłam (na chwilę obecną) całość. Zakończenie czwartego sezonu daje mocną nadzieję na to, że życie bohaterów ulegnie zmianie, ale serial pokazał, że wszystko może się zdarzyć. Dlatego też z niecierpliwością czekam na sezon piąty. A na razie serial pozostawiam bez oceny. Wprawdzie jeden z najlepszych, jakie oglądałam, ale za bardzo we mnie siedzi, by móc go ocenić jednoznacznie. 
Share: