Są filmy, które miewają pecha i przez to są często niezauważane przez szerszą widownię, a szkoda. W przypadku filmu "Bez skrupułów" pech chciał, że niecały rok wcześniej ukazał się film "Capote", który opowiadał dokładnie o tym samym. I "Capote" został dostrzeżony, zaś "Bez skrupułów" (z bardzo dobrą obsadą) - kompletnie pominięty. Czy warto jednak sięgnąć po ten film? Moim zdaniem tak.
Źródło: filmweb.pl |
Przede wszystkim zaskoczyła mnie obsada. Aktora Toby'ego Jonesa znam z roli epizodycznej w Doctorze Who. Facet ma specyficzną urodę, jednak jak zobaczyłam zdjęcie prawdziwego Capote, to uznałam, że podobieństwo jest. Daniel Craig z kolei jest teraz bardziej znany jako Agent 007, a tu gra świetną, intrygującą postać. Ale przede wszystkim, film, jak na film biograficzny, jest dość nietypowy.
W sumie nie zdarzyło mi się oglądać filmu, który mówiłby o kulisach powstawania książki, a tym bardziej o procesie twórczym. Jest to też film o wrażliwych jednostkach, które z różnych przyczyn nie pasują do społeczeństwa. Capote, choć szanowany jako pisarz, był uznawany za ekscentryka, w dodatku nie krył się ze swoim homoseksualizmem, co w latach 50., czy 60. było dość ryzykowne. Z kolei drugi bohater - Perry, wydaje się z czasem być jednostką zagubioną w życiu, której poszło po prostu coś nie tak. Jak sam mówi, próbował zaistnieć jako artysta. A jednak zdobył sławę jako morderca. Reszta ról, choć bardziej w tle, również zasługuje na uznanie, zwłaszcza Sandra Bullock jako Harper Lee (autorka "Zabić drozda"), która pomaga Trumanowi w zbieraniu materiałów do książki. No i oczywiście Lee Pace w roli właśnie typowego bandziora, który nie waha się zabić, gdy jest taka potrzeba. W sumie takie role mu wychodzą, jakby nie patrzeć. Z wad? Może jedynie pewna kontrowersja, a mianowicie sugestia, że relacja Perry'ego i Trumana była więcej, niż platoniczna, co rzeczywiste relacje tego nie potwierdzają. Ale w sumie to film, a nie dokument.
W sumie nie zdarzyło mi się oglądać filmu, który mówiłby o kulisach powstawania książki, a tym bardziej o procesie twórczym. Jest to też film o wrażliwych jednostkach, które z różnych przyczyn nie pasują do społeczeństwa. Capote, choć szanowany jako pisarz, był uznawany za ekscentryka, w dodatku nie krył się ze swoim homoseksualizmem, co w latach 50., czy 60. było dość ryzykowne. Z kolei drugi bohater - Perry, wydaje się z czasem być jednostką zagubioną w życiu, której poszło po prostu coś nie tak. Jak sam mówi, próbował zaistnieć jako artysta. A jednak zdobył sławę jako morderca. Reszta ról, choć bardziej w tle, również zasługuje na uznanie, zwłaszcza Sandra Bullock jako Harper Lee (autorka "Zabić drozda"), która pomaga Trumanowi w zbieraniu materiałów do książki. No i oczywiście Lee Pace w roli właśnie typowego bandziora, który nie waha się zabić, gdy jest taka potrzeba. W sumie takie role mu wychodzą, jakby nie patrzeć. Z wad? Może jedynie pewna kontrowersja, a mianowicie sugestia, że relacja Perry'ego i Trumana była więcej, niż platoniczna, co rzeczywiste relacje tego nie potwierdzają. Ale w sumie to film, a nie dokument.
Bardzo jestem zdziwiona tym, że film przeszedł bez echa, mimo świetnej obsady. Ale właśnie na niekorzyść było to, że rok wcześniej powstał film o dokładniej tej samej tematyce, czyli o kulisach książki "Z zimną krwią". A moim zdaniem warto sięgnąć i zobaczyć dość nietypową biografię pisarza. Chciałabym, żeby było więcej takich filmów, które mówią o tym, jak trudny potrafi być proces twórczy, jak żmudny i że czasami przynosi pytania natury etycznej. Dlatego ode mnie film dostaje notę 8/10, czyli bardzo dobry.
PS. Jutro w końcu zbiorczy post o Lee. Skończyłam oglądać z nim wszystko, co wyszło do tej pory.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz