niedziela, 10 listopada 2013

Hellsing Ultimate (2006-2013)

W ramach poszukiwań pewnych materiałów do tekstu na mój drugi blog przypomniałam sobie o tymże anime. Wczoraj skończyłam oglądać ostatni "odcinek" Hellsinga Ultimate, który wyszedł w tym roku. Dlaczego jednak słowo "odcinek" dałam w cudzysłów? Bowiem z tym anime jest dość ciekawa historia, o której należy wspomnieć, zanim zacznę omawiać całość. W 1998 Kohta Hirano napisał mangę o właśnie tym tytule. Choć może "napisał" to złe określenie. Lepsze będzie "zaczął wydawać", bowiem ostatni rozdział ukazał się w roku 2008. W roku 2001 jednak tą mangą zainteresowało się studio GONZO, które stworzyło 13-odcinkowe anime. I jak to zwykle bywa z dziełami nieskończonymi, wśród wielu fanów pozostał niedosyt - anime opowiadało bowiem tylko początek skomplikowanej historii. Miało swoje zalety (jak chociażby muzyka, czy dobre rozwinięcie pewnych wątków), ale sporo ludzi liczyło na coś więcej. Generalnie to jest dość częsty błąd twórców anime - nie biorą się za dzieło skończone, więc często dopisują swoje zakończenie, które jednak... No cóż, w wielu przypadkach twórców ostro ponosi fantazja i w efekcie nie jest już tak fajnie. Ale w roku 2006 zaczęły powstawać OVA (original video animation), a zajęło się tym studio Geneon. Miało być ich 10 (tyle, ile tomów, każdy odcinek odpowiadał jednemu tomowi) i wychodziły z częstotliwością około 2 razy na rok. Tak więc to, że skończyłam oglądać Hellsinga dopiero teraz, nie wynika tylko z mojego niedopatrzenia, czy lenistwa, ale także z tego, że po prostu dopiero w tym roku skończyli wydawać to anime.
Źródło: captchamag.net
Ale o czym jest Hellsing? Żeby streścić dokładnie fabułę, musiałabym zaspoilerować, a tego wolę unikać. Choć część rzeczy i tak warto wspomnieć, bo są podstawą do zrozumienia całości. Historia zaczyna się od tego, że w pewnej angielskiej wiosce dochodzi do nietypowego zdarzenia - stopniowo znikają mieszkańcy tejże wioski, a podejrzenia padają na tajemniczego księdza. Na miejsce zostaje wysłana policja, a sprawą zajmuje się m.in. młoda policjantka, 19-letnia Victoria Seras. Okazuje się, że mamy do czynienia z siłami nadprzyrodzonymi, a konkretnie - z wampirem, który żywi się krwią mieszkańców wioski. Na miejsce przybywa więc przedstawicielka tajemniczej organizacji Hellsing. Jest to młoda kobieta o szlacheckim tytule, a ma na imię Integra. Mówi policji, że od tej pory tą sprawą zajmuje się jej organizacja, a wampirem zajmie się inny wampir, zwany Alucardem (czytając od tyłu to nie kto inny, jak Dracula). Seras na miejscu wpada w pułapkę księdza - wampira. Gdy Alucard pojawia się, by go zabić, ten osłania się jej ciałem. Alucard jednak pyta Victorię dość bezpośrednio, czy jest dziewicą. Gdy ta potwierdza, strzela, zabijając księdza, ale strzelając prosto w jej płuco. Jedynym sposobem na to, by Victoria przeżyła, jest uczynienie jej wampirem. I tak też się dzieje - choć Alucard nie zamierzał tego robić. W ten sposób Seras trafia do tajemniczej organizacji zajmującej się właśnie takimi zjawiskami. Okazuje się jednak, że to dopiero początek, a nagłe pojawienie się tylu wampirów zwiastuje coś o wiele gorszego...

I choć w ten sposób streściłam jakieś pierwsze 15 minut pierwszego odcinka, to jest to niezbędne, by zrozumieć, co się dzieje dalej. Dalej nie chcę jednak omawiać, co się będzie działo. Hellsing jest bowiem dziełem wielowątkowym, z dużą ilością nawiązań i przeróbek z kultury europejskiej przede wszystkim (nawiązania do powieści Brama Stokera są oczywiste, ale często mamy też odwołania do II wojny światowej, czy ogólnie do historii Europy, czy elementów folkloru, a nawet do religii chrześcijańskiej, czy też nauki). Najważniejsze są tutaj w tym wszystkim trzy postacie, które wymieniłam, czyli Alucard, Integra Hellsing i Victoria Seras. Alucard jest dla mnie klasycznym antybohaterem. Wielu zarzuca mu to, że jest w pewien sposób wyidealizowany, nieludzki... Ale właśnie to dobrze! Bo Alucard przede wszystkim jest potworem. I to widać od samego początku. Chyba tajemnicą nie będzie to, że kiedyś był on słynnym Vladem Palownikiem, który walczył z armią Imperium Osmańskiego. Znany z okrucieństwa, po śmierci stał się wampirem, Nosferatu. I to nie byle jakim wampirem - zamiast tworzyć ghouli (czyli coś a'la zombie), wraz z krwią potrafi wyssać duszę i przejąć przy okazji zdolności danej osoby. W ten sposób jest jakby niezniszczalny. I choć jest winny posłuszeństwo Integrze (to ona go przebudziła swoją krwią), to gardzi ludźmi, jako istotami gorszymi od niego, o czym sam mówi. Ale gardzi nie tylko nimi, gardzi również wampirami, które zabijają dla zabawy lub dla możliwości zdobycia nieśmiertelności (po prostu Alucard nie lubi konkurencji). Gardzi on nawet stworzoną przez siebie Seras (która była wypadkiem przy pracy) i nazywa ją "policjantką" (dopiero później nazywa ją jej imieniem, ale dlaczego, tego nie zdradzę). Warto też dodać, że Alucard może przybierać dowolną formę, dlatego podoba mi się, że on pokazany w różnych formach, ubraniach, z różnymi fryzurami czy ciałem (potrafi przybrać postać nawet nastoletniej dziewczynki). Chyba najbardziej podoba mi się jego pierwotna forma, czyli Vlad - średniowieczny rycerz o długich włosach i z brodą. Chyba jedyną osobą, którą Alucard szanuje, jest Integra. Sir Integra Fairbrook Wingates Hellsing jest młodą spadkobierczynią organizacji Hellsing, która zajmuje się zjawiskami nadprzyrodzonymi. Podległa królowej angielskiej, dzielnie sobie radzi z tak trudnym zadaniem. Osobiście podoba mi się jej sposób bycia: ma 23 lata, a kreuje siebie na niezależną kobietę, taką "szefową", co jej wychodzi. Jest narysowana w sposób androgyniczny (początkowo nie byłam pewna, czy mamy do czynienia z mężczyzną, czy kobietą, także to "Sir" mnie zmyliło), nosi się po męsku (ma skrojone garnitury), pali cygaretki. Jest silna i niezależna, a przez to idealnie nadaje się na przywódcę. Nic dziwnego, że nawet Alucard ją szanuje. Pozostaje nam jeszcze Victoria. Seras staje się wampirem w zasadzie z własnego wyboru (Alucard ją do tego nie zmusza, acz widzi, że dziewczę, które jest sierotą, nie ma nic do stracenia), lecz długo jest ona zbyt ludzka. Nie potrafi się wyzbyć uczuć, jak Alucard. Nazywa go swoim "mistrzem" (i tak też bym nazwała ich relacje, coś a'la ojciec - córka), ale ten nie do końca potrafi ją uznać, ponieważ ta odmawia picia krwi i momentami zapomina, że już nie jest człowiekiem. Warto też wspomnieć, że to właśnie większość scenek komediowych (comic relieves) są właśnie pokazane z Seras (nawet są narysowane inną kreską). Chociażby dla tych postaci warto znać Hellsinga. Nie chcę omawiać dokładnie fabuły, ponieważ jak wspomniałam, jest wielowątkowa i dość skomplikowana, wręcz naszpikowana elementami kultury europejskiej (pojawia się tu tak dużo symboli, że nie w sposób wymienić je wszystkie w tej recenzji).

Co do kreski, to właśnie jest to typowa kreska dla tych nowszych anime, która jest lepsza od tej pierwszej wersji, ale z drugiej strony podparta elementami CGI (potrzebnymi, czy nie, tu można się kłócić), ale pasująca do klimatu - jest mroczna i niepokojąca. Elementy komediowe, jak już wspomniałam, są narysowane inną kreską, prostszą - i to też pasuje. Dlatego tu nie mam większych zastrzeżeń.

Muzyka - ciężko mi porównać. Zarówno muzyka z pierwszego anime miała swój klimat (jazzowe utwory przypadły mi do gustu, podobnie jak opening i ending), a ta druga, choć bardziej podniosła, również ma swój klimat i wprowadza widza w ten mroczny świat. W każdym razie muzyka ogólnie mi się bardzo podoba.

Ciężko mi ocenić całość. Hellsing to jednak w pewnym sensie klasyka, której nie wypada nie znać. Jest to typowe dzieło postmodernistyczne, gdzie mamy mnóstwo nawiązań, zagadek, żeby dokładnie wiedzieć, o co we wszystkim chodzi, trzeba często szukać pewnych informacji, które nie są wyjaśnione. Przy tym jednak nie jest to dzieło, które mogę polecić komuś poniżej 18 roku życia, a to ze względu na dużą dawkę brutalności, czy nawiązań do seksu. A także przede wszystkim dlatego, że Hellsing nie jest łatwy w odbiorze. To nie jest serial, który obejrzysz za jednym zamachem, chociażby ze względu na długość. Mnie osobiście późniejsze wątki momentami przynudzały (głównie przez dużą dawkę patosu), choć końcowe rozwiązanie jest dość zaskakujące i w pewnym sensie zmusza do myślenia. Z ciekawostek mogę jeszcze dodać, że są pewne polskie nawiązania: istnieje bowiem prequel do wydarzeń z Hellsinga, zwany Hellsing: The Dawn, gdzie akcja toczy się w Warszawie, podczas II wojny światowej (a konkretnie podczas powstania warszawskiego), a także dwa pierwsze endingi są wykonywane przez chór warszawskiej filharmonii. Całość jednak ocenię na 8,5/10, czyli bardzo dobry z plusem
Share:
Lokalizacja: Zielona Góra, Polska

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz