piątek, 15 listopada 2013

Chustka (2013), czyli problem z liternetem

Hej wszystkim! Wprawdzie na swojej podstronie z tytułami książek/filmów mam zapisane, że aktualnie czytam "Silmarillion", to w międzyczasie zdążyłam przeczytać książkę pt. "Chustka" Joanny Sałygi. Książkę przeczytałam dzisiaj w ciągu... 2 godzin? Jak to się stało, że przebrnęłam ją tak szybko? Słowem kluczem jest tutaj "liternet". Ale po kolei.
Źródło: www.znak.com.pl
"Chustka" to zapiski z bloga Joanny Sałygi, kobiety, która w kwietniu 2010 roku zachorowała na raka. I... Skoro blog jest łatwo dostępny, to od razu zdradzę. Niestety, pani Joanna leczyła się 2 lata i przegrała tę ciężką i trudną walkę. Książka to zapiski z jej bloga - od początku choroby aż do śmierci, z dodatkowymi wypowiedziami "Niemęża" (tak nazywała swojego partnera życiowego).

I to w zasadzie tyle, jeśli chodzi o streszczenie tej książki. Bo naprawdę, ciężko mi jest ją ocenić tak, jak oceniam filmy czy "zwykłe" książki. Jest to problem liternetu, czyli literatury przeniesionej w Internet. Jest to stosunkowo nowe zjawisko (choć zazwyczaj opisuje się tak nim właśnie blogi) i bardzo skomplikowane w ocenie. Ale może inaczej.

Przede wszystkim, jak mam ocenić czyjeś życie? Nie sądzę, że pani Joanna cokolwiek tu podkoloryzowała. Jest to zupełnie inna sytuacja, niż w przypadku książki "Tato", gdzie autor opierał się na swoim życiu, ale nie opisywał go dokładnie, sporo faktów pozmieniał tak, aby artystycznie pasowało to do jego wizji. Tutaj mamy po prostu zapiski z życia kobiety, które zmienia się o 180 stopni, gdy poznaje diagnozę - rak. Tu jest trochę jak z wywiadem - po tym można analizować obraz osoby opisanej.

A ona opisuje przede wszystkim siebie, "Niemęża" i swojego synka. Wyłania się tu obraz osoby inteligentnej, silnej, która się nie poddaje, jeśli chodzi o walkę z rakiem. Ciągle walczy - także o to, by funkcjonować normalnie. Trzeba jednak przyznać, że część wpisów jest bardzo intymna i emocjonalna - zwłaszcza kiedy pani Joanna opisuje te momenty, w których chce się poddać, kiedy mówi, że nie ma siły na walkę, kiedy się boi, co będzie w przyszłości, kiedy jej zabraknie. Wyłania się też przykry momentami obraz naszych internautów. Tego się obawiałam - że mimo słów otuchy i wsparcia, znaleźli się także "eksperci od wszystkiego", o czym wspomina autorka i kilka razy upomina, by nie mówić jej pewnych rzeczy (podobnie jest w przypadku depresji, czego wiele ludzi nie rozumie), czy nawet trolle, które uważali, że tak naprawdę pani Joanna nie jest chora. Ech, życie...

I serio, ciężko mi ocenić książkę, która na papierze nie oddaje wszystkiego. Jest jakby to ująć... "Interaktywna". Pani Joanna często przed samymi wpisami dawała linki do piosenek, których słuchała, bądź uważała, że pasują do tego wpisu. Bardzo często pojawiają się cytaty z różnych wierszy, czy książek: od dzieł filozoficznych, po poradniki. Dlatego chyba jednak forma bloga, czyli ta pierwotna, bardziej nadaje się do czytania, niż książka, która nie do końca to wszystko oddaje. Po prostu jest to dziennik - a w dzienniku może być wszystko. Jeśli lubimy jakąś piosenkę, czy uważamy, że do nas pasuje, to zapisujemy jej słowa. Zapisujemy cytaty, które mogą być dla nas drogowskazem. I tak dalej. To nie jest "Pamiętnik Narkomanki", który czytałam w szkole podstawowej - to jest typowa forma blogowa, momentami jednak... Poetycka, zwłaszcza graficznie - żadne zdanie nie zaczyna się wielką literą, często nie ma jako takich akapitów, a bardziej po prostu ten zapis graficzny przypomina wiersz wolny. I to jest ciekawe. Czy taka jest przyszłość literatury? Jedni uważają, że to "wtórny analfabetyzm", a ja bym się wstrzymała z oceną. Ponieważ ta forma dopiero raczkuje. Co się z niej wykluje - zobaczymy. Dlatego też, choć uważam, że "Chustkę" warto przeczytać, to pozostawiam ją bez oceny
Share:
Lokalizacja: Zielona Góra, Polska

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz