czwartek, 20 listopada 2014

Hobbit: Pustkowie Smauga - recenzja edycji rozszerzonej na DVD (2014)

Wkrótce minie rok, od kiedy napisałam recenzję Pustkowia Smauga niemalże zaraz po zobaczeniu filmu w kinie. W oczekiwaniu na ostatnią część, "Bitwę Pięciu Armii", jako prezent już gwiazdkowy kupiłam sobie DVD z rozszerzoną edycją "Pustkowia". Wprawdzie na ostatnią część filmu nie czekam już tak bardzo (i myślę, że to jest zasługa głównie marketingu. Na pewno napiszę o tym w recenzji "Bitwie Pięciu Armii", bo pod względem fandomowym marketingowcy mocno zawiedli), ale wiedziałam, że DVD z rozszerzoną edycją muszę mieć w swojej kolekcji. I na tym wydaniu chciałabym się skupić. 
Pudełko od strony graficznej jest bardzo ładnie zaprojektowane.
Jeśli chodzi o recenzję filmu samą w sobie, odsyłam do linka wyżej. Czy coś się w mojej opinii zmieniło przez ten czas? Niewiele, acz po paru dyskusjach i kilku własnych przemyśleniach doszłam do wniosku, że w wersji kinowej zawiódł bardzo mocno montaż. Film momentami wyglądał na bardzo okrojony, przez co pierwsza część leci bardzo szybko, a druga - dłuży się. Jednakże nie chciałam, żeby to wersja kinowa zaważyła na mojej ocenie, skoro wiedziałam, że zakupię wersję DVD z dodatkowymi scenami.

Co dostajemy w pięknym pudełku z pięcioma płytami? Na dwóch płytach znajduje się film w kilku wersjach językowych oraz wersja z komentarzem twórców (niestety, wersja z komentarzem nie posiada napisów nawet angielskich). Na trzech kolejnych mamy mnóstwo dodatków na temat tworzenia filmu, muzyki, scenografii. Jeśli chodzi o sam film, wybrałam wersję z lektorem. Ponownie była to jedyna opcja, jakiej nie widziałam. A widziałam już film z napisami, w wersji oryginalnej, czy nawet spiracony dubbing.

Choć dubbing uważam za porażkę na całej linii (bo choć głosy są nawet dobrane, to jednak niektóre teksty wołają o pomstę do nieba, czasami są nietrafione lub udziwnione na siłę. Twórcy polskiego dubbingu nie postarali się, aby teksty polskie pasowały do ruchu ust, niestety), to jednak i lektor nie ustrzegł się wpadek. Lubię głos Piotra Borowca, ale jednak byłam mocno zawiedziona tym, jak przede wszystkim odczytywał imiona: "Smog" zamiast "Smaug" (myślałam, że to jednorazowe, ale lektor cały czas tak czyta. A Peter Jackson wyjaśniał to fanom z krajów anglojęzycznych - że choć zgodnie  z wymową angielską powinno tak się czytać, to poprawna wersja to "Smaug"), "Boruf" zamiast "Bofur" (na szczęście jednorazowa wpadka), czy "Bi-orn" zamiast "Beorn" (co jest śmieszne, bo nawet w wersji oryginalnej jest ta druga wersja). Ale nie licząc tych wpadek - nie jest źle.

Co otrzymujemy przy obiecanych dodatkowych 25 minutach, które wydłużają film do 3 godzin? Przede wszystkim scenki, które ładnie uzupełniają całość, a przy tym nie są zapychaczami. Jeśli ktoś narzekał, że w filmie nie było scenek, które były w książce, to wersja rozszerzona powinna go usatysfakcjonować. Mamy bowiem dość dużo scenek z Beornem, które w dodatku są bardzo zbliżone do oryginału książkowego. Mamy pokazaną przeprawę przez rzekę w Mrocznej Puszczy czy scenkę z białym jeleniem, który jest symbolem Thranduila. Mamy dość dużo ciekawych scenek z Thrainem, ojcem Thorina (jedna jest w dodatku bardzo wzruszająca). Może jedyna scenka, która mnie zaskoczyła, ale i zniesmaczyła, to scenka w Esgaroth, która chyba zdaniem twórców miała być dość zabawna, ale moim zdaniem humor w niej był zbyt odważny jak na film, który ma być jednak filmową baśnią. Nie zdradzając szczegółów, dodam tylko, że jest to scenka, gdzie Alfrid podaje swojemu panu dość nietypowe danie.

Jeśli komuś jest mało tych 25 minut, tego powinny usatysfakcjonować dodatki. Jest ich naprawdę dużo, dlatego na razie obejrzałam tylko te, które mnie najbardziej interesowały. W dodatkach zawarte są też usunięte sceny, które ostatecznie nie znalazły się w filmie (miejscami Peter Jackson wyjaśnia, dlaczego). Mimo to jest to miły ukłon w stronę fanów. Wiem doskonale, że nie można mieć wszystkiego, dlatego jednak trochę żałuję, że nawet w dodatkach nie znalazła się scena, o której mówiła mi Evangeline Lilly, kiedy zadałam jej pytanie na chacie z fanami - a mianowicie chodzi o scenę, w której Tauriel budzi pijanych strażników, a oni otrzymują od niej reprymendę. Myślę, że to byłoby o wiele zabawniejsze, niż scena z Alfridem.

Jeśli chodzi o stronę graficzną wydania, to bardzo mi się ona podoba. Pudełko jest eleganckie, skromne, nie ma oklepanej wersji z plakatem z postaciami. Podoba mi się, że pudełko jest chropowate. W środku znajdziemy mapę Thorina oraz grafikę ze Smaugiem, a z przodu jedną z wersji plakatu kinowego. Płyty również wyglądają bardzo ładnie - grafiki Alana Lee pasują do całości.

Jeśli miałabym ocenić samo wydanie DVD, to moim zdaniem "Pustkowie Smauga" zasługuje na mocne 8/10, czyli jest bardzo dobre. Ma sporo plusów, ale jednak trochę minusów się znajduje (a największym z nich jest chyba cena, ale dlaczego tak jest, to chyba jest temat na oddzielne dywagacje). Mimo wszystko polecam, chociażby jako prezent świąteczny. Jako bonus dodaję tym razem własne zdjęcia (przepraszam za jakość, aparat w telefonie najlepszy nie jest). 




Share:
Lokalizacja: Zielona Góra, Polska

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz