sobota, 20 lutego 2016

Spotlight (2015)

Choć zwykle staram się, by moje teksty były w miarę obiektywne, na tyle, na ile mogą być tylko recenzje, staram się, aby oceniać jedynie aspekty techniczne, jak fabułę, aktorstwo, reżyserię, tak tutaj sądzę, że chyba nie dam rady w 100% napisać tekstu, który będzie oceniał jedynie film. Bo i cały kontekst jest istotny, także z mojej perspektywy, jako osoby, która jest wierząca. I czuje zwyczajny wstyd i wściekłość. Dlatego mój czytelniku, jeśli nie życzysz sobie takich wtrąceń, to skończ czytać tekst tutaj, w tym miejscu. Uważam ogólnie, że jeśli tematyka filmu byłaby oddzielną kategorią przy Oscarach, to film miałby nagrodę w kieszeni. Tak jednak nie jest. Spotlight dostał zasłużone nominacje, ale czy ma szanse na wygraną?

Źródło: filmweb.pl
Tytułowy "Spotlight" to grupa reporterska w redakcji "The Boston Globe", która zajmuje się tematami trudnymi, wymagającymi dokładnego researchu, poszukiwań i rzetelności. Jednym tematem zajmują się nawet kilka miesięcy przed publikacją danego tekstu. Redakcja zyskuje nowego redaktora naczelnego, Marty'ego Barona, który chciałby, aby Spotlight zajęło się tematem molestowania dzieci przez katolickich księży w samym Bostonie. Dziennikarze podejmują się zadania i rozpoczynają żmudne i trudne poszukiwania.

Historia jest oparta na faktach, więc wystarczy jedno spojrzenie na wikipedię, aby dowiedzieć się, jak się skończyła - "The Boston Globe" otrzymało Nagrodę Pulitzera za cykl reportaży "zaangażowanych społecznie", sprawili również, że ujawniono skandal, dzięki któremu kardynał Law, który wiedział o wszystkim, ustąpił ze stanowiska. Niestety, najbardziej smuci i frustruje to, że mimo publicznego ujawnienia tak wielkiej afery, nic z tym nie zrobiono. Niestety, w dalszym ciągu takie sprawy zamiata się pod dywan, ciągle dowiadujemy się o nowych przypadkach pedofilii w Kościele. Dlatego film jest zdecydowanie bez happy endu. Wprawdzie kończy się dobrze dla samych dziennikarzy - ich artykuł (a właściwie seria artykułów) ukazuje się w gazecie, cieszy się wielkim sukcesem, sprawia, że wiele ofiar zgłasza się do gazety, by opowiedzieć swoje historie. Przeraża jednak długa lista miejsc, w którym ujawniono podobne przypadki - mam na myśli listę na samym końcu filmu.

"Spotlight" jednak opowiada przede wszystkim o dziennikarzach. O ich rzetelnej pracy. Dzisiaj rzadko można znaleźć takich dziennikarzy, zaangażowanych społecznie, poświęcających jednemu tematowi bardzo dużo czasu. Po części jednak można zrozumieć, dlaczego tak się dzieje - powodem są głównie finanse (którą redakcję stać na utrzymanie takiego zespołu), jak i smutne prawa rynku, które są widoczne w mediach - liczy się klikalność, szybkość podania informacji (nawet kosztem tego, czy jest prawdziwa, czy też nie). Film natomiast przypomniał mi inne produkcje, które oglądałam kilkanaście lat wcześniej i dzięki którym chciałam też zostać taką dziennikarką, zaangażowaną, piszącą o ważnych tematach. W międzyczasie wiele się zmieniło, ale film "Spotlight" przypomniał mi, jak bardzo lubiłam takie produkcje, opowiadające o bardzo żmudnej, rzetelnej pracy, ale przynoszącej też dobre owoce. Dlatego też muszę przyznać, że ten film jest bardzo wymagający. Jest w nim mało takiej typowej akcji, a bardzo dużo dialogów. Przyznaję, że oglądałam go na raty, byłam zmęczona i zachciało mi się wczoraj spać, ale to nie dlatego, że film był nudny, a dlatego, że wymagał dużo skupienia. Dlatego raczej to nie jest pozycja na wieczór, a bardziej na wolne popołudnie. No i oczywiście trzeba mieć odpowiednie nastawienie psychiczne, bo osobiście momentami płakałam. czując wściekłość i pewnego rodzaju bezsilność.

"Spotlight" to również plejada gwiazd, których aktorstwo jest wyrobione i stoi na najwyższym poziomie. Mimo to uważam troszkę, że nominacja Rachel McAdams jest trochę nad wyraz. Do postaci Sachy Pfeifer, jedynej kobiety w zespole, nie można mieć dużych zastrzeżeń, jest po prostu dobrą dziennikarką w swoim fachu, opanowaną, dążącą do prawdy. Mimo to uważam, że dano jej nominację, bo "komuś wypadało dać". Nie jest to jednak rola oscarowa i wciąż kibicuję Alicii Vikander w tej kategorii. Mark Ruffalo wypada też naprawdę bardzo fajnie, bardzo polubiłam jego postać. Grał on nieco narwanego dziennikarza, któremu z kolei zależało na tym, aby szybko dotrzeć do informacji i robi to za wszelką cenę. I choć darzę aktora dużą sympatią, to z Tomem Hardym raczej nie ma szans.

Film "Spotlight" nie jest bowiem filmem, w którym najważniejsze są postacie, czy aktorstwo. Do tego nie można mieć zastrzeżeń, interakcje między bohaterami są zagrane mistrzowsko, zwłaszcza te, których pokazana jest sytuacja kryzysowa (czy ważniejsza jest szybkość czy pewny dostęp do informacji). Film jednak broni się przede wszystkim przedstawioną historią. W zasadzie nie ma głównego bohatera, jest po prostu filmem poświęconym ofiarom. I to one powinny być tym "głównym bohaterem". To im należy się szacunek.

Na wielki plus także zdjęcia i muzyka, ale jednak chyba w kategorii zdjęcia "Spotlight" również nie zwycięży. "Zjawa" wypada pod tym kątem o wiele lepiej, choć naprawdę wizualnie film robi również duże wrażenie.

Sześć nominacji do Oscara to całkiem sporo, lecz moim zdaniem "Spotlight" ma szansę w kategorii "Najlepszy film" (choć ma sporą konkurencję, nawet teraz ciężko mi ocenić, kto zwycięży) oraz w kategorii "Najlepszy scenariusz oryginalny". Nawet jeśli nie zwycięży, jest to film, który powinno obejrzeć wielu. Jego przesłaniem nie jest "wszyscy księża to pedofile", bo wiadomo, że nie jest to prawdą i jest krzywdzącym generalizowaniem. Nie o to chodzi. Jego przesłanie jest jednak szersze - mówi o całym systemie, który z całą pewnością jest skażony - wreszcie Kościół powinien coś z tym zrobić i przestać kryć takie przestępstwa. Mówię to jako katoliczka. Myślę, że żaden katolik nie powinien bronić takiego księdza, który powinien być autorytetem, wzorem, nie zaś przestępcą seksualnym, krzywdzącym bezbronne dzieci. Film pod tym kątem jest wstrząsający, ale mam nadzieję, że coś zmieni. Choć tylko jedna ofiara dzięki temu filmowi zgłosiła się gdzieś i powiedziała o tym, co ją spotkało, to już trzeba uznać to za sukces. Jeśli ktoś jest bardzo zainteresowany tematem i nie boi się (bo nie przeczę, że jest to bardzo trudne i wstrząsające), to polecam obejrzeć dokument HBO "Milczenie Kościoła", w którym również jest poruszona sprawa Bostonu. A "Spotlight" otrzymuje ode mnie notę 8/10, czyli bardzo dobry. Tematyka to jedno, ale właśnie też urzeka przedstawienie pracy dziennikarza. 
Share:
Lokalizacja: Zielona Góra, Polska

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz