piątek, 26 lutego 2016

Deadpool (2016)

Filmy Marvela znane są z różnorodności, jak i ilości (to nie jedyny film, który wyjdzie w tym roku). Każdy może sobie znaleźć wśród nich superbohatera dla siebie, swojego ulubieńca, z którym będzie się utożsamiał lub też po prostu obdarzy go sympatią. Cała masa najróżniejszych postaci. Teraz właśnie swój film otrzymała jedna z najbardziej nietuzinkowych postaci z tego uniwersum, czyli Deadpool. Warto zaznaczyć, że film zalicza się do uniwersum X-Menów, nie do słynnego MCU z Avengersami. Jest to też chyba pierwszy film Marvela, który otrzymał kategorię R w Stanach Zjednoczonych, czyli jest przeznaczony dla widza powyżej 16 roku życia (wyższą kategorią jest tylko NC-17). Czy słusznie? Krótko mówiąc - tak, film nie jest zdecydowanie przeznaczony dla dzieci. Ale o czym opowiada konkretnie Deadpool?
Źródło: filmweb.pl
Wade Wilson służył kiedyś w wojsku, później stał się najemnikiem do załatwiania drobnych porachunków. W wolnych chwilach przesiaduje w barze. Tam poznaje striptizerkę Vanessę, z którą szybko nawiązuje gorący romans. Wszystko zaczyna się powoli układać, Wade oświadcza się Vanessie, kiedy nagle dostaje druzgocącą diagnozę - mężczyzna ma raka i niewielkie szanse na przeżycie. Wtedy właśnie dostaje propozycję nie do odrzucenia - udział w eksperymencie, który ma szansę wyleczyć go z choroby, a przy okazji zyskać nadludzkie moce. Początkowo Wade jest niechętny, ale ostatecznie zgadza się. Tajemniczy Brytyjczyk o imieniu Francis poddaje go nieludzkim eksperymentom. W ostateczności Wade zyskuje nadprzyrodzone moce (jego ciało może się szybko regenerować, w zasadzie jest nieśmiertelny), zostaje wyleczony z choroby, lecz jego ciało zostaje oszpecone. Od tej pory Wade przyjmuje pseudonim Deadpool, zakłada czarno-czerwony kostium i szuka Francisa, by móc się na nim zemścić.

Zdecydowanie łatwiej będzie mi najpierw powiedzieć o wadach tego filmu. Przede wszystkim jest on za krótki, trwa około półtorej godziny. Z tej wady głównie wynikają pozostałe. Gdyby trwał choćby o pół godziny dłużej, to nie czepiałabym się tego aż tak bardzo. "Deadpool" to przede wszystkim film dedykowany jednej postaci - jeśli ktoś go nie zna, to idealny, aby się zapoznać, zobaczyć, "z czym to się je". Komiksy w Polsce są dość trudno dostępne, a z tego, co mi wiadomo, to komiksy z samym Deadpoolem mają dopiero się ukazać, stąd też nic dziwnego, że jest on słabo rozpoznawalny i przegrał w pierwszy weekend wyświetlania z "Planetą Singli". Mimo to ci, którzy czytali, to zapewniają, że Deadpool grany przez Ryana Reynoldsa jest wierny oryginałowi. Mimo wszystko przez to cierpią inne wątki i postacie, które zostają albo słabo rozwinięte, albo wcale. W tym Collossus oraz Negasonic Teenage Warhead, którzy chcą koniecznie, aby Deadpool przyłączył się do reszty X-Menów. Z nimi początkowo jest fajny zabieg, ponieważ myślałam, że będą oni wrogami głównego bohatera, a jednak zostali jego sprzymierzeńcami. Mimo wszystko chciałabym wiedzieć o nich coś więcej. Niestety, film nie dał okazji, by rozwinęli swoje skrzydła. Podobnie zresztą jak i antagoniści, którzy nie są jacyś fascynujący, nie mają też żadnego planu, a samym Deadpoolem kieruje tylko chęć zemsty na tym, który go upokorzył. Film jednego aktora traci właśnie sporo na tym, że pomijane są pozostałe postacie.

Ale film ma również zalety. Przede wszystkim Deadpool to nie nadęty film o superbohaterze, pełnym nieznośnego patosu. Jest to komedia połączona z filmem akcji. Humoru w niej niemało, lecz trzeba pamiętać, że jest to humor specyficzny. Dość ciężki, czasami są to chamskie, prostackie dowcipy. Jednak nawet takie są znośne, jeśli nie są wymuszone. A tutaj idealnie pasują. Podobnie jak absurdalne wywody na temat mebli z Ikei czy kokainy - mają one sens, gdy zna się całą sytuację i wie, na czym polega dany dowcip. Deadpool kupił mnie też ciągłym burzeniem czwartej ściany, bezpośrednim zwracaniem się do widza oraz pewnymi smaczkami dotyczącymi popkultury (a tego jest mnóstwo, nie będę psuć zabawy).

Sama postać Deadpoola jest w pewnym sensie niesamowita. Pełna absurdów, momentami ktoś taki może być naprawdę nieznośny i irytujący - zbyt dużo gada, zawsze potrafi odpyskować i musi mieć też ostatnie słowo. Ale przy tym wszystkim kryje się dość smutna historia gościa, który nie miał lekko w życiu - i choć scena licytacji z Vanessą, kto miał gorzej w życiu, jest w pewnym sensie dość zabawna, jednak to jest taki gorzki śmiech. Jest przy tym postacią nietuzinkową, bo nie stroni od niewybrednych żartów, często niedwuznacznych, nawiązujących do seksu, ale w pewnym sensie szanuje także i płeć przeciwną. Jest również antybohaterem, ponieważ jego celem nie jest jakaś chęć ochrony ludzkości przed szaleńcem, przed złem, itd. Nie. Deadpool po prostu chce się zemścić za to, że ktoś go oszpecił i sam przez to obawia się, że jego narzeczona przestanie go kochać, że będzie wolała tamtego przystojniaka.

Z rzeczy czysto technicznych - w kinie byłam na wersji 2D (bo tylko taką oferowało), choć chętnie zobaczyłabym co niektóre sceny w 3D. EDIT: Dowiedziałam się, że z powodów finansowych nie było w ogóle wersji 3D. A szkoda. Inną rzeczą, na którą zwróciłam uwagę, była muzyka - dość zróżnicowana, choć o dziwo pasująca do całości. Nawet takie "Careless Whisper" George'a Michaela w napisach końcowych niesamowicie pasuje - a dlaczego, to polecam się przekonać, oglądając film.

Generalnie "Deadpool" to film, na którym świetnie się bawiłam. I chciałabym jeszcze, dlatego cieszę się, że ma powstać sequel, który również chętnie zobaczę. Nie mogę jednak powiedzieć, że jest to pozycja dla każdego, dlatego te ograniczenie +16 nie jest postawione tak nad wyraz. Czasem mam wrażenie, że u nas ludzie myślą, że takie ograniczenia to przesada, od czapy, itd. Później tylko mogą być mocno zdziwienie. Zdecydowanie nie jest to film dla dzieci, dla młodszych nastolatków również nie. Za dużo krwi, przemocy, seksu, czy dość niesmacznych dowcipów. Ale myślę, że starszemu widzowi zdecydowanie przypadnie do gustu, należy jednak podejść do niego z dystansem i nastawić się przede wszystkim na komedię, która bawi już od pierwszych sekund (nawet napisy początkowe sprawiły, że sala kinowa u mnie się śmiała). A film ode mnie na 7,5/10, czyli bardzo dobry z minusem - mimo, że sam Wade Wilson jest mistrzem, to sam nie zagra całego filmu. Liczę na to, że twórcy się poprawią w drugiej części. 
Share:

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz