poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Great Teacher Onizuka (1999-2000)

Tę recenzję zacznę dość nietypowo, bo zwykle o takich rzeczach mówi się na końcu. Zanim zaczęłam pisać ten tekst, weszłam na filmweba, by móc ocenić to anime. Nie wiem, czemu zawsze mnie korci, żeby zaglądać na sekcję forum na temat danego filmu lub serialu (zwykle się zawodzę, bo przy popularnych tytułach mamy dużo trolli), ale tym razem weszłam w dość kontrowersyjny temat, gdzie padło stwierdzenie, że to anime się kocha albo nienawidzi. I chyba coś w tym jest, bo choć niektórzy zarzucają, że ma "złe przesłanie", niczego mądrego nie uczy, to jednak ja się chyba zaliczam do grona tych pierwszych osób, które to anime urzekło i rozbawiło. Dlaczego? Chyba na to składa się kilka czynników, choć o tym potem.
Źródło: filmweb.pl
Eikichi Onizuka (lat 22, kawaler, jak to sam podkreśla) należał kiedyś do gangu motocyklowego, w którym był szanowanym członkiem. Pewnego dnia coś mu się jednak odwidziało i prawdopodobnie będąc kierowany popędem seksualnym (niechętnie się do tego przyznaje, ale jest prawiczkiem) postanawia zostać nikim innym, a... Nauczycielem. Tak, liczy bowiem na to, że w liceum łatwo będzie mógł poderwać sobie niewiele młodszą od niego dziewczynę. Brak kwalifikacji i pech jednak robią swoje, a w efekcie Onizuka ląduje w prywatnym gimnazjum, w którym dostaje najgorszą klasę. Dyrektorka zatrudnia go, wierząc, że tylko ktoś taki jak on zapanuje nad szkolnym terrorem nad nauczycielami.

Wydaje mi się, że to, co mnie przyciągnęło do tego anime, to nietypowe zwroty akcji i koncepcja oparta na kontraście. Co mam na myśli? Chociażby głównego bohatera. Pozornie nie ma gorszego materiału na nauczyciela. Eikichi nie ma żadnych kwalifikacji, jego wykształcenie woła o pomstę do nieba, jest ordynarny, momentami chamski, ciągle czuje się, jakby był członkiem gangu. A mimo to powoli zjednuje sobie swoich uczniów, a także nauczycieli. Owszem, w prawie każdym odcinku są zabawne sytuacje (nie liczę tylko końcówki, ale nie będę spoilerować), momentami wręcz absurdalne, czasami humor opiera się na sprośnościach (i na tym, że uczniowie chcą zrobić z Onizuki zboczeńca, którym wcale nie jest, co więcej, nie dopuściłby nawet do pewnych sytuacji, jak molestowanie), ale wszystko pokazuje... Dość poważne problemy podane w lekkim sosie.

Tak, bowiem pod przykrywką komedii kryją się jednak problemy, z którymi borykają się nastolatkowie we współczesnym świecie (nawet jeśli anime jest sprzed 15 lat, to nie straciły one na aktualności), takie jak prześladowanie, brak akceptacji ze strony rówieśników, pierwsze miłości i wiele innych. Paradoksalnie nawet największe zbiry zaczynają szanować głównego bohatera i mu ufać. I jest to dobre, bo widać wiarygodną zmianę w niemal każdym bohaterze, nawet tym, który pojawia się tylko na kilka odcinków.

Serial składa się łącznie z 43 odcinków. Większość z nich to epizody, historie zamykające się w dwóch, góra trzech odcinkach, nie licząc odcinków od bodajże 30 wzwyż (aż do końca) - te bowiem opowiadają dłuższą historię. Przyznaję, że takie rozwiązanie jest ciekawe, bo o ile teoretycznie te epizody nie mają nic ze sobą wspólnego, to jednak całość jest niesamowicie spójna, a nie zawsze się to udaje. Co do kreski i animacji - są one dość nietypowe, bardziej wzorowane na semi-realizm (mam przy tym skojarzenia z Death Note), a nawet głupie miny bohaterów, w założeniu komediowe, przypominają głupie miny Azjatów z ich teleturniejów czy programów rozrywkowych (znany jest pewnie mem "impossibru"? Podobne miny mamy właśnie w GTO). Muzyka, zwłaszcza oba openingi przypadły mi do gustu. I chyba to była główna przyczyna, dla której chciałam zobaczyć to anime.

"Great Teacher Onizuka" dodatkowo bawi mnie też może dlatego, że jestem w podobnym wieku, co główny bohater - a problemy ludzi po 20 roku życia jednak trochę różnią się od problemów nastolatków. Jestem również na podobnym etapie - wkrótce czeka mnie nowy rozdział w moim życiu, czyli podjęcie pracy i takie prawdziwe, "dorosłe" obowiązki. I właśnie w tym anime były przedstawione problemy z perspektywy człowieka, który chce za wszelką cenę utrzymać się w tej pracy i pokazać się od jak najlepszej strony. Momentami wręcz desperacko, co mnie niejednokrotnie bawiło. Wracając do tego, co jednak wspomniałam na początku, nie należy oczekiwać morałów, jakichś życiowych lekcji, brać to wszystko na serio (nie wiem, może przed każdym odcinkiem powinien być napis "Nie próbujcie tego w domu"?). GTO to przede wszystkim komedia, choć można spojrzeć na to inaczej i zobaczyć, że momentami te życiowe lekcje od byłego członka gangu mogą być bardzo przydatne. Dlatego to anime dostaje ode mnie ocenę 8/10, czyli bardzo dobre. Śmiało polecam, choć zaznaczam, że ze względu na rodzaj humoru jest to anime raczej dla starszych widzów. 
Share:
Lokalizacja: Zielona Góra, Polska

4 komentarze :

  1. Zaczęłam to anime, ale porzuciłam po kilku odcinkach, bo mnie rozczarowało. Otóż czytałam wcześniej mangę od Waneko i porównanie wypadło na jej korzyść, anime drażniło mnie różnymi niezręcznymi sytuacjami. Na przykład Yoshikawa rozbierający się przed dwiema nauczycielkami jest dużo bardziej realistyczny, niż przed całym tłumem rodziców. Może gdybym nie znała mangi, polubiłabym to anime, ale tak to nie miało szans.
    Ale muzyka przynajmniej dobra :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykle jest tak, że w mandze są jakieś różnice, bo anime zwykle jest ocenzurowane (Japończycy wychodzą z założenia, że anime jest w telewizji, więc dociera do większego grona odbiorców). Ale wychodzą z założenia, że jest ciekawiej, jak te różnice występują, niż jak mamy wierną adaptację :)

      Usuń
    2. Ale mnie nie przeszkadza, że zmienili rzeczy, bo jasne, że adaptacja toczka w toczkę jest nudna (przeżywam to z aktualnie emitowanym Jojo - nie mam motywacji do oglądania, bo to to samo, tylko lepiej poukładane i w kolorze), mnie przeszkadzają konkretne zmiany. Bo, jak w przykładzie z Yoshikawą, po prostu nie wierzę, że to mogłoby się tak rozegrać, jak przedstawiono to w anime, nie przy jego charakterze.

      Usuń
    3. Rozumiem, o co chodzi w takim razie. No cóż, nie mam pojęcia, czym się kierowali w takim razie twórcy anime. Bo faktycznie ta akcja średnio pasowała do jego charakteru.
      Btw, dlatego też mi się podoba najnowszy sezon Kuroshitsuji - niby wierny mandze, ale jednak ma ciekawe wstawki, których w mandze nie było i zaskakują tym samym widza.

      Usuń