sobota, 9 stycznia 2016

Mity na temat prawa autorskiego w Polsce (i nie tylko), cz. I. Netflix i inne sprawy.

Na fanpage'u zapowiadałam serię tekstów na temat prawa autorskiego. Do napisania tych tekstów zainspirowało mnie głównie wejście Netflixa w Polsce (a właściwie udostępnienie go bez kombinacji ze zmianą ip, itd.) oraz dyskusje z nim związane. Jednocześnie przy tych dyskusjach zauważyłam, jak mało ludzie wiedzą na temat prawa autorskiego w Polsce, albo rozpowszechniają nieprawdziwe mity, jakieś przekonania przeczytane na stronach internetowych, gdzieś zasłyszane od kogoś, a później są zdziwieni, że dany plik usunięto bez ostrzeżenia. Pierwsza część będzie bardziej o Netflixie i innych serwisach VOD, druga będzie ogólnie o prawach autorskich i udostępnianiu plików bądź napisów, a trzecia to będzie specyficzny tekst, bo mówiący o fanartach (których niby prawo autorskie nie dotyczy, ale jest jednak to dość ciekawy przypadek).

Netflix już w Polsce! Źródło: businessinsider.com

Mit #1: "W Polsce nie ma dobrej oferty, jeśli chodzi o seriale, filmy. Muszę piracić i ściągać z torrentów, one są za darmo, a tam trzeba płacić."

Otóż... Krótko mówiąc, ten mit jest częściowo prawdą, a częściowo absolutnie nie. Prawdziwy jest w zależności od tego, czego oczekujemy. Jeśli faktycznie oczekujemy szerokiej bazy filmów i seriali w polskiej wersji językowej (przynajmniej napisy), w dodatku bez reklam, to tak, ta oferta jest uboga. Jeśli natomiast nie mamy jakiejś bariery językowej ani reklamy nam nie przeszkadzają, to nagle okazuje się, że oferta ta jest dość szeroka i co więcej, często nawet darmowa. 

Zacznijmy od Netflixa, czyli od tej długo oczekiwanej oferty na polskim rynku. Oczywiście od razu pojawiły się komentarze, że za drogo, że baza uboga, że nie ma polskiej wersji.

Po pierwsze, moim zdaniem 40 zł za miesiąc plus nielimitowany dostęp do wielu filmów i seriali to naprawdę nie jest wygórowana cena. Zwłaszcza, że kontem można się dzielić, można stworzyć do niego subkonta i można się zawsze złożyć na ten abonament. Jeśli ktoś ogląda rzadko telewizję (a np. ja tak mam), to ta cena wcale nie jest taka wygórowana. Oczywiście, pojawiają się głosy, że jest, że nie jest dostosowana do polskich zarobków, że to z naszymi płacami jest coś nie tak... Ale pojawia się tu inna rzecz. A uwagę zwróciła mi na to znajoma: jakoś wielu ludzi ma opory przed zapłaceniem za dostęp w legalnym serwisie VOD, ale nie mają oporów, by wysłać płatnego smsa, by ściągnąć ten sam film lub serial nielegalnie lub mieć do niego dostęp. Często te smsy kosztują więcej niż ten legalny dostep. Więc jak to jest? Do tego wrócę jeszcze pod koniec.

"Uboga baza" to kolejny argument tych, którzy mają opory. Owszem, nie ma tylu tytułów, co w bazie amerykańskiej, ale należy pamiętać, że niektóre stacje wykupiły licencję na dane tytuły, jak słynne "House of Cards". Nie może być więc też tak, że nagle wejdzie Netflix, to tę licencję odbierze. Nie. Dana stacja zapłaciła za nią kupę pieniędzy i ma prawa do publikacji przez jakiś czas, określony w licencji. Kto wie, jeśli licencja wygaśnie, to może wtedy "House of Cards" pojawi się na Netflixie?

Polska wersja językowa? Na dzisiaj to jest fragment bazy filmów i seriali, które mają przynajmniej polskie napisy:
Screenshot własny, przy okazji jak ktoś nie wiedział, jak mam na imię, to tutaj może się dowiedzieć. 
Dodam tylko, że z dnia na dzień ta baza jest coraz szersza. Najwięcej produkcji, które tutaj mamy, to takie, w których można włączyć polskie napisy, ale nie tylko. W przypadku "Jessici Jones" mamy również do wyboru lektora. a w przypadku produkcji animowanych (ja sprawdzałam osobiście "Madagaskar 3") jest polski dubbing. Dzisiaj przeglądałam bazę i w porównaniu nawet z dniem wczorajszym jest ona szersza.

Jak dla mnie? Wybór szeroki. Tym bardziej dla osoby, która nie ma bariery językowej (czasem korzystam z napisów dla głuchoniemych). I liczę, że z każdym dniem baza będzie się poszerzać. Zaletą Netflixa jest również darmowy miesiąc próbny, bez żadnych zobowiązań i opłat. Jeśli okaże się, że oferta nie odpowiada, to można zrezygnować. Nie będę się rozpisywać, co warto obejrzeć, a czego nie, bo już na kilku blogach można zobaczyć tego typu wpisy.

Ipla.tv. Wprawdzie powinnam tu podać na dokładkę z Playerem od TVNu, ale jednak na tym drugim najwięcej produkcji to jest od TVNu, a nie tytułów, których nie zobaczymy w telewizji. Ipla to platforma Polsatu i oprócz produkcji polsatowskich oferuje także filmy:

Screenshot własny, należy jednak pamiętać, że to jest reklama, a nie całość oferty.
Ipla oferuje pakiet filmowy - 20 zł na miesiąc, 10 dla klientów Cyfrowego Polsatu. Można też wykupić jednorazowy dostęp za kilka zł - wtedy mamy dostęp do filmu na 48 godzin. Tak miałam w przypadku filmu "Uroczystość" z Lee Pacem - byłam mile zaskoczona, że za małe pieniądze mogłam obejrzeć sobie legalnie film, w dodatku bez reklam. Moim zdaniem warto również zapoznać się z ich ofertą. Seriale Polsatu (w tym i archiwalne odcinki) są za darmo, jedyne ograniczenie to reklamy, natomiast w ofercie filmowej również zdarzają się ciekawe pozycje i to całkiem niedrogo.

VOD - Onet. Jest to kolejny serwis udostępniający filmy na życzenie. Dość spora baza dokumentów, ale też i filmów fabularnych. Tu mamy jednak tak, że część z tych filmów jest darmowa, a za część trzeba płacić.

W ofercie mamy też całkiem nowe pozycje jak np. "W głowie się nie mieści". Screenshot własny.
Wady? Tu moim zdaniem, w porównaniu do Ipli, ceny za pojedynczy film są już trochę wyższe, wynoszą około 10 zł. Moim zdaniem jednak... Tak jak wspomniałam wyżej - nie mamy często oporów, by wysłać płatnego smsa, by mieć dostęp do nielegalnych serwisów, a tutaj jakoś mamy. A często wcale nie potrzebujemy oglądać jednego filmu w kółko, więc dostęp na dwa dni jest dla mnie dość dobrym układem. No i baza dość spora, a wiele filmów jest darmowych (oczywiście mają tylko reklamy).

A co z anime? Niestety, jeśli ktoś szuka czegoś legalnie po polsku, to na chwilę obecną nie mamy nic. Ale jeśli ktoś zna język angielski, to z pomocą służy Netflix (też tam mam można znaleźć anime, ja znalazłam Rurouni Kenshin czy Deadly Seven Sins), ale są też portale, na których anime jest publikowane nawet w pierwszej kolejności, jak np. daisuki.net:

Tu akurat zapowiedź One Punch Mana. Screenshot własny.
Z tym portalem miałam pierwszy raz do czynienia, gdy oglądałam Soul of Gold, jednakże momentami mi ten stream się ciął, a serwery nie wyrabiały. Mimo to oferowana jest wysoka jakość i w dniu premiery od razu wychodzi odcinek w kilku wersjach językowych, w tym w angielskiej. Darmowe, poza oczywiście reklamami, które idzie przeżyć jednak. Podobnie było w przypadku Sailor Moon Crystal - tam odcinki były publikowane na NicoNico. takim "japońskim youtube" i miało się dwa tygodnie na obejrzenie. Fani anime, moim zdaniem warto. Nabijamy bowiem oglądalność twórcom, a dzięki temu mają podstawy, by tworzyć dalej, a nie anulować coś przez niską oglądalność. 

Innym serwisem z anime jest Crunchyroll - początkowo myślałam, że tam trzeba mieć konto i sprawa wygląda jak z Netflixem, że pierwszy miesiąc darmowy, a potem trzeba płacić. Okazuje się, że całkiem sporo tytułów można zobaczyć bez żadnych ograniczeń, za darmo.

Screenshot własny.

Oczywiście jedyne ograniczenia w tym momencie to reklamy, ale nie ma się co nimi zniechęcać i pamiętać, że jest to główne źródło zarobków twórców i takich serwisów. W zamian za to mamy pewność, że oglądamy coś legalnie.

Podsumowując: szukajcie, a znajdziecie. Nie jest tak, że w Polsce nie ma absolutnie nic i jesteśmy skazani na te torrenty. Jeśli dla kogoś nie stanowi problemu bariera językowa, to okazuje się, że możliwości mamy całkiem sporo. Jeśli ktoś np. szuka produkcji BBC i chce oglądać na żywo, to FilmOn udostępnia stream - jakość nie powala, ale jest legalny. Wiele polskich filmów (w tym klasyków) jest udostępnionych legalnie na youtubie na kanale Studia Tor lub Studia Filmowego Kadr. A jeśli już koniecznie ściągać, bo niestety nie mamy możliwości obejrzenia czegoś legalnie (dla mnie to jest smutna konieczność, nie powód do dumy, że "oszukałam system"), to chociaż nie dawać zarobić złodziejom. Nie wysyłać żadnych smsów, bo kasa trafia na konto złodzieja, a nie na konto twórców. W ten sposób upadł serwis iitv.info. 

Naprawdę nie powinniśmy się szczycić tym piractwem, bo właśnie przez nie mamy to co, co mamy, czyli Polskę omija wiele licencji na filmy, seriale, głównie z powodu strat poprzez takie torrenty. Jeśli bariera językowa jest nie do przeskoczenia, to można korzystać z napisów stworzonych przez fanów, ale... mądrze. Lecz o tym w następnym wpisie. 

Share:
Lokalizacja: Zielona Góra, Polska

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz