Ten wpis raczej będzie bez obrazków, za to będzie zawierał sporo linków i odniesień do innej literatury. Tutaj chciałam się rozprawić z pewnymi ogólnymi mitami dotyczącymi prawa autorskiego w naszym kraju, a pod koniec będzie pewna mała refleksja dotycząca ogólnie tej ustawy. Tekst, którym będę się posiłkować, to ustawa z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskiej, tekst dostępny jest na stronie Dziennika Ustaw. Ten tekst chciałabym bardziej skierować do osób, które nie tylko są biernymi korzystającymi z kultury, ale także dla tych osób, które chciałyby dać coś od siebie dla fandomu, coś w postaci chociażby napisów do filmu i nie wiedzą, co mogą, a czego nie.
Mit #2: "W Polsce nie ma licencji na tytuł X, więc udostępnianie pliku video z nim nie jest ani legalne, ani nielegalne."
Spotkałam się z takim nastawieniem zwłaszcza wśród fanów anime. Fakt, że o ile rynek mangowy w naszym kraju się rozwija, o tyle z anime jest kiepsko, tylko nieliczne stacje decydują się na licencję raptem kilku tytułów, a o DVD możemy raczej zapomnieć. Nie oznacza to jednak, że status danego tytułu jest na granicy prawa! Cytując odpowiedni fragment ustawy:
Art. 2. 1. Opracowanie cudzego utworu, w szczególności tłumaczenie, przeróbka, adaptacja, jest przedmiotem prawa autorskiego bez uszczerbku dla prawa do utworu pierwotnego.
2. Rozporządzanie i korzystanie z opracowania zależy od zezwolenia twórcy utworu pierwotnego (prawo zależne), chyba że autorskie prawa majątkowe do utworu pierwotnego wygasły. W przypadku baz danych spełniających cechy utworu zezwolenie twórcy jest konieczne także na sporządzenie opracowania.
Co to oznacza? Oznacza to w skrócie, że napisy do filmu, jako tłumaczenie, można tworzyć bez problemów. Nie można natomiast udostępniać ich wraz z oryginalnym utworem. Czy krótko mówiąc: popularne hardsuby są niezgodne z prawem, a to dlatego, że twórca napisów najczęściej nie ma praw autorskich do danego utworu, nie posiada też licencji. Dlatego jedyne co może udostępniać, to napisy do danego filmu. Warto zauważyć, że duże grupy fansuberskie świadomie rezygnują z udostępniania hardsubów, które potem można zamieścić gdzieś online, jedyne, co udostępniają, to napisy. Dlatego mówiąc o "mądrym korzystaniu" z napisów w poprzednim wpisie miałam na myśli to, że właśnie jeśli komuś bardzo zależy na oglądaniu filmu z polskimi napisami na, powiedzmy, takim Netflixie, to może jak najbardziej ściągnąć sobie fanowskie napisy i obok odpalić je w notatniku. Niewygodne? Prawda, ale czasem lepsze to, niż płacenie złodziejom. Można przecież zawsze podstawić też napisy fanowskie w dowolnym programie do odtwarzania video. I w związku z tym kolejny mit...
Mit #3: "Strona X ukradła nam pliki video i umieszcza jako swoje! Nie korzystajcie z nich!"
Niestety, takie wojenki mnie po prostu bawią. Jedni złodzieje naskakują na drugich. Żadna fanowska strona nie ma prawa do żadnych roszczeń, jeśli nie mają licencji na dany utwór ani nie mają praw autorskich do niego. Mogą się jedynie upominać o to, aby zaprzestali takich praktyk, ale moim zdaniem jest to walka z wiatrakami, która może ostatecznie skutkować usunięciem pliku z powodu roszczeń danej firmy. Można się upominać za to jak najbardziej o przywłaszczenie napisów, ucięcie nicku tłumacza, itd. Można też apelować o korzystanie z legalnych źródeł. Jeśli jednak ktoś myśli, że wielkie korporacje do niego nie dotrą, to się myli...
Mit #4: "Mamy pliki na zagranicznych serwerach, nic nam nie zrobią."
Owszem, mogą zrobić. Jeśli ktoś uważa, że może sobie bezkarnie udostępniać plik video, to się myli. Wystarczy spróbować wrzucić cokolwiek na YouTube i przekonać się, po jakim czasie plik zostanie usunięty. Regulamin serwisu Chomikuj.pl mówi wprost o tym, że nie wolno przechowywać plików, do których ktoś nie ma praw autorskich. Pliki są sukcesywnie usuwane, wiadomo, że ciężko wyplenić wszystko, ale tak to się dzieje. A zagraniczne serwery? Niestety, tu się kryje też pułapka. Większość z nich ma zapis w regulaminie, że umywa ręce od tego, co się znajduje na danym serwerze, ale jeśli jakaś wytwórnia będzie miała roszczenia, to mogą udostępnić dane tego, kto "wynajmuje" serwer i w związku z tym ponieść konsekwencje. Wpisałam w google coś na ten temat i wzięłam pierwszą lepszą stronę. Akurat regulamin tejże głosi, że nie można takich plików przechowywać, bo sporo kosztuje ich potem wynajęcie prawników i wszelkie inne kary. Można to wprawdzie załatwić, ale pisemnie należy takie rzeczy udokumentować (że posiada się licencję). Czyli praktycznie - nie do przeskoczenia. Dlatego moja rada - patrzcie na to, skąd pochodzą napisy i co udostępnia dana grupa fansuberska. Jeśli tylko napisy do pobrania - to nie korzystałabym w żadnym wypadku z hardsubów.
Mit #5: "Bo tytułu X to nie ma w Polsce przez [wymień tu absurdalne powody]".
Znowu trochę na temat anime, bo w przypadku anime (choć nie tylko) widziałam mnóstwo absurdalnych teorii spiskowych na temat tego, dlaczego danego tytułu nie ma w Polsce. A przyczyna najczęściej jest bardzo prozaiczna - po prostu licencja wygasła. Znowu tu się odwołam do ustawy o prawie autorskim - nie będę jednak cytować danych przepisów, bo na temat licencji jest ich dużo. Generalnie licencja najczęściej jest czasowa, po niej prawa "wracają" do oryginalnego twórcy. Oczywiście dany nadawca może wykupić tytuł ponownie, ale negocjacje wypadają różnie. W przypadku anime polecam książkę Piotra Siudy "Japonizacja" (do pobrania tutaj), która mówi także o niuansach japońskiego prawa autorskiego. Książka pokazuje tym samym, że wiele rzeczy nas różni, przez co pozyskanie licencji do pewnych tytułów wcale nie jest proste.
Mit #6: "Nie możecie publikować naszej zawartości na stronie, żadnych screenów ani cytatów!"
Miałam tego nie pisać, bo wydawało mi się to oczywiste, ale niedawno była afera związana z serwisem LubimyCzytać.pl, w której przedstawiciele serwisu nie mają racji. Owszem, nie można kopiować zawartości strony, ale istnieje coś takiego jak prawo cytowania i to wykorzystuje fanpage "Recenzje z Lubimy Czytać":
Art. 29. Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów oraz rozpowszechnione utwory plastyczne, utwory fotograficzne lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym celami cytatu, takimi jak wyjaśnianie, polemika, analiza krytyczna lub naukowa, nauczanie lub prawami gatunku twórczości.
Art. 29(1). Wolno korzystać z utworów na potrzeby parodii, pastiszu lub karykatury, w zakresie uzasadnionym prawami tych gatunków twórczości.
Tyle do powiedzenia ma prawo autorskie w tej kwestii. Tym samym mylą się oburzeni producenci, którzy uważają, że recenzenci nie mogą wykorzystywać fragmentów danego filmu do recenzji video, nawet jeśli ta jest ośmieszająca pierwotny utwór.
Tyle na dziś. Oczywiście można się kłócić, że prawo autorskie jest nieidealne - bo nie jest. Wymaga wielu zmian. Chroni bardziej korporacje niż twórców - to też niezaprzeczalny fakt. Lecz myślę, że ustawodawcy na całym świecie mają z tym problem - bo prawo autorskie nie dostosowuje się do dzisiejszych czasów i możliwości, a uwagę na to zwracał Jenkins w swoim dziele o kulturze konwergencji około dwadzieścia lat temu. Możemy jednak się domagać tego, by to prawo rzeczywiście bardziej sprzyjało twórcom. Bo twórcę zawsze warto wspierać, pokazać mu, że jego dzieło coś jest warte.
Akurat Chomikuj pozwala na trzymanie nielegalnych plików na nim gdy się ich nie udostępnia - kasowali kiedyś jakieś ebooki i moje zachomikowane w prywatnym folderze też poleciały, ale gdy się upomniałam to je przywrócili. Dlatego teraz mój Chomik jest zahasłowany i niedostępny, bo używam go do backupu plików, już się nimi nie dzielę :)
OdpowiedzUsuń"Nielegalnych" as in tych do których nie mam licencji na udostępnianie, to mogło nie być jasne :)
UsuńRegulamin mówi akurat o udostępnianiu pliku publicznie. Jeśli coś jest pod hasłem, zachomikowane, tylko dla Ciebie - to jest to traktowane tak jak dysk wirtualny po prostu :)
Usuń