UWAGA! RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY!
Moją pierwszą recenzją na tym blogu była recenzja dwóch anime, w tym jedno to było "Free!". Anime lekkie, dość przyjemne w odbiorze, z dobrym fanserwisem przeznaczonym głównie dla kobiet (choć nie było tak, że w tym fanserwisie było coś przerysowanego, było to raczej wyważone i to na tyle, że porównywalny fanserwis można zobaczyć na Olimpiadzie czy podczas zawodów pływackich). Twórcy postanowili pójść dalej i pociągnąć historię pływaków ze szkoły Itawobi. Jak wypadło? Szczerze... Czułam się nieco rozczarowana, bowiem pierwsze odcinki zapowiadały się ciekawie, jednakże twórcy nie ustrzegli się pewnych błędów. A jakich? O tym za chwilę.
![]() |
Źródło: crunchyroll.com |
Przyznaję, że początkowy motyw bardzo mi się spodobał. Nie wiem, być może także dlatego, że jestem na podobnym etapie, co bohaterowie - czyli też całkiem niedawno wiele w moim życiu się zmieniło, wiązało się to z zakończeniem etapu edukacji i podjęciem pracy, ale przecież doskonale pamiętam też końcówkę szkoły średniej, kiedy podjęcie decyzji "Co dalej?" nie było wcale łatwe. I być może takie rozterki są nieco nostalgiczne i melancholijne, ale uznałam, że dzięki temu być może bohaterowie zostaną pokazani w nowym świetle, jako osoby dojrzalsze, z problemami i rozterkami. Niestety... Z odcinka na odcinek traciłam nadzieję. Co więc zawiodło? Moim zdaniem twórcy zawalili fabułę i wyważenie wątków. Niestety, samo oparcie na fanserwisie (który momentami robił się nieco nachalny, zwłaszcza, że prawie sugerował pairingi, a teorie fanowskie na temat rzekomych gejowskich związków nagle robiły się bardzo, ale to bardzo prawdopodobne, momentami miałam nawet tak, że myślałam, że jeden bohater za chwilę drugiego pocałuje) i na dobrej animacji nie wystarczy. Ale po kolei.
Po pierwsze, przeszkadza nieco nadmiar postaci. Mówi się, że troje to już tłok, a tutaj mamy tak, że do naszych starych bohaterów dołączają nowi i w efekcie nie wiadomo, na czym się skupić. Jako comic relief dołącza brat kapitana Mikoshiby - i spełnia swoją rolę, nie mam do niego zastrzeżeń. Całkiem ładnie jest również rozwinięta postać Nitoriego, który w pierwszym sezonie stał jakby na uboczu. Nawet epizodyczny Kisumi, dawny znajomy naszych bohaterów, spełnia swoją rolę (był postacią kluczem, dzięki któremu wszystkie wątki zaczęły się rozwiązywać). Największe "ale" mam jednak do Sousuke. Nie powiem, pod koniec odezwał się we mnie fangirl i nawet byłam w stanie parować go z Rinem (mimo wszystko, pasują do siebie), ale jednak jest koszmarnie rozpisaną postacią. Początkowo liczyłam, że stworzy on element zdrowej rywalizacji dla reszty bohaterów, a w efekcie przez większość odcinków "plątał się bezcelowo", tak jakby twórcy sami nie wiedzieli, co mają z nim zrobić. Dopiero pod koniec mamy dość ciekawy motyw, wyjaśnienie jego działań, po czym... Twórcy znowu sobie to olewają, brzydko mówiąc, bo stwierdzają, że Rin i Haruka mieli ze sobą za mało interakcji. Dawno nie widziałam tak źle poprowadzonej postaci (choć z wielkim potencjałem). Nie mówiąc o tym, że cierpią postacie kobiece, którymi się zachwycałam w pierwszym sezonie - tutaj jest ich jak na lekarstwo. Po drugie, fabuła. Główny wątek po kilku odcinkach gdzieś po prostu znika. W pewnym momencie zorientowałam się, że oglądam "Free!" tylko z przyzwyczajenia, bo tak to mieliśmy powtórkę z tego, co było do tej pory - zawody, kryzys, sukcesy i porażki. Dopiero jakby twórcy sobie pod koniec przypomnieli, o co im tak naprawdę chodziło. Ostatni odcinek trochę jakby ratuje to wszystko i... Niestety (?) sugeruje sezon trzeci. Choć nie wiem, czy chciałabym to jeszcze zobaczyć.
Niemniej jednak ten sezon ma kilka zalet, które mi przypadły do gustu. Po pierwsze - rozwinięcie postaci Rina i Haruki. Ten pierwszy stał się dojrzalszy, dobrze się sprawdza w roli kapitana drużyny. Ten drugi w końcu zaś ukazał charakter. Może nie okazał się najlepszym kolegą, przyjacielem (sama chętnie dałabym mu w twarz, bo zachowywał się czasami jak rozpieszczony bachor), ale jest to jakiś character development. Za jeden z lepszych odcinków mogę uznać ten, który opowiadał o rodzinie Nagisy (częściowo mogłam się z nim utożsamić). Do gustu przypadł mi też odcinek 12, kiedy bohaterowie pojechali do Australii. Japończycy tu zadbali o stronę językową (postacie mówią ładnym angielskim), a dodatkowo widać różnicę, gdy mamy pokazanych Australijczyków (inne rysy twarzy, postura). Nie mam również większych zastrzeżeń, co do animacji, która stoi na równie wysokim poziomie, co w sezonie pierwszym. Co do muzyki - tutaj opening bardziej mi się podobał, niż w sezonie pierwszym, czego nie mogę niestety powiedzieć o endingu.
W przypadku "Free!" sprawdzają się słowa piosenki "Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym". Sezon pierwszy był ładną, zamkniętą historią. Czy sezon drugi był konieczny? Być może, ale moim zdaniem można było go poprowadzić o wiele lepiej. Na samym fanserwsie nie można daleko zajechać, niestety. W moim przypadku ten sezon był jak dla mnie dużym rozczarowaniem. Nie jest tak, że był całkiem beznadziejny, ale jednak wady trochę przysłoniły zalety. Jeśli jednak ktoś szuka czegoś lekkiego, a także podobały mu się postacie z sezonu pierwszego, to jak najbardziej można obejrzeć. Ode mnie jednak ten sezon dostaje (dość naciąganą) ocenę 6/10, czy niezły. Jednak jest to pozycja bardziej dla fanów.