Początkowo planowałam dokończyć posta z filmowym wyzwaniem, ale zostawiłam to jednak na później, acz w trakcie pisania przypomniał mi się właśnie ten film. A chciałam też coś obejrzeć, bo wreszcie mogę odetchnąć po zakończeniu studiów. I przypomniało mi się, że chciałam dać reżyserowi "Zniewolonego" jeszcze jedną szansę. Pomyślałam, że może "Zniewolony" mnie zawiódł, ale za to "Wstyd" będzie może ciekawszy. I... Moim zdaniem jest, ale też nie jest pozbawiony wad.
Źródło: film.wp.pl |
I chcąc nie chcąc, raczej porównywałam ten film do "Nimfomanki" i do innego filmu tego reżysera, czyli "Zniewolonego". I zacznę od porównania z tym pierwszym filmem. No, mimo dużej sympatii dla obsady "Wstydu", to "Nimfomanka" wygrywa. Film Larsa von Triera mówił o sprawach trudnych, ale momentami wprost, nie spłycając niczego i podejmując prowokacyjną refleksję u widza na tematy egzystencjalne. W "Wstydzie" tego nie ma. Jest to film dobry, ale czegoś mi w nim brakuje. Niektórzy sobie chwalą pewne niedopowiedzenia, itd., ale jest coś, co jest zasadniczą wadą - główny bohater się nie zmienia. Nie zdaje sobie sprawy, że ma problem, że jego uzależnienie doprowadziło do tragedii - i tak (prawdopodobnie) żyje wciąż tak samo, uwodząc kolejne kobiety lub płacąc kolejnej prostytutce.
Tak jakby kolejne wydarzenia nie miały na niego wpływu, kompletnie nie rozumie, dlaczego postępuje źle i powinien szukać pomocy. Dodatkowo między nim a siostrą nie ma żadnego porozumienia - oboje potrafią sobie tylko wypominać własne błędy, co doprowadza do tragicznego finału. W "Nimfomance" bohaterka miała przynajmniej autorefleksję i zastanawiała się, czy postępuje źle. Tutaj tego nie ma.
Tak jakby kolejne wydarzenia nie miały na niego wpływu, kompletnie nie rozumie, dlaczego postępuje źle i powinien szukać pomocy. Dodatkowo między nim a siostrą nie ma żadnego porozumienia - oboje potrafią sobie tylko wypominać własne błędy, co doprowadza do tragicznego finału. W "Nimfomance" bohaterka miała przynajmniej autorefleksję i zastanawiała się, czy postępuje źle. Tutaj tego nie ma.
Jeśli chodzi zaś o "Zniewolonego", to widać podobne schematy, przede wszystkim w montażu. Może komuś się to podoba, ale mnie osobiście nudzą takie zabiegi, gdzie np. bohater gapi się w nicość. W trakcie filmu - jeszcze to jest ok, ale na samym początku? To dla mnie żadne wprowadzenie, mam zgadywać, o czym myśli? Niedopowiedzenia są fajne, ale nie na tym polegają. W ogóle przy tym filmie wiele rzeczy trzeba sobie dopowiadać. Moim zdaniem - zbyt wiele. Bo w efekcie o bohaterach nie wiemy nic, mamy tylko takie szczątkowe informacje na temat życia Brandona i Sissy. A szkoda, bo ich przeszłość wydaje się interesująca.
Nie twierdzę jednak, że "Wstyd" to film zły. Moim zdaniem jest lepszy od "Zniewolonego", ale jednak ma pewne wady. A z zalet? Na pewno sam pomysł, temat, który jest trudny, jest jakby tematem tabu (i przez to jest też to film dla dorosłych, scenki seksu są dość dobitne), choć mógł być pokazany ciekawiej, tak jak w "Nimfomance". Drugim plusem jest na pewno obsada (z Fassbenderem i Carey Mulligan na czele) oraz muzyka. Generalnie - nie jest to film zły, acz mógłby być lepszy. Mimo to jednak stwierdzam, że twórczość Steve'a McQueena to chyba nie dla mnie. Moja ocena: 7/10, czyli dobry.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz