poniedziałek, 16 czerwca 2014

Czarownica (2014)

W końcu wybrałam się do kina na film, na który czekałam już od pewnego czasu. Bo to Disney, bo to przeróbka klasyki, bo to Angelina Jolie. I krótko mówiąc, zawiedziona nie jestem, bo darowałam sobie czytanie wcześniejszych recenzji, czy opinii, żeby nie psuć sobie seansu. Ale zwiastuny na dobre sprawiły, że powiedziałam, że muszę obejrzeć ten film, koniecznie w kinie. Przed tym może warto powtórzyć sobie "Śpiącą Królewnę" Disneya z roku 1959, ale nie nastawiać się, że to remake, czy historia opowiedziana z perspektywy tytułowej Czarownicy. Choć do "Śpiącej Królewny" jeszcze wrócę.
Źródło: filmweb.pl
Dawno, dawno temu, istniały dwie zwaśnione krainy - królestwo ludzi oraz Knieja, zamieszkana przez zaczarowane istoty, takie jak wróżki. Najpotężniejszą z nich była Diabolina. Wróżka ta miała skrzydła i rogi, była strażniczką Kniei. Pewnego dnia Diabolina spotkała ubogiego chłopca, Stefana, w którym się zakochała. Niestety, dla Stefana ważniejsze były ambicje, takie jak uzyskanie władzy. W tym celu Stefan krzywdzi Diabolinę. Od tego czasu wróżka staje się zgorzkniała i zła, myśli tylko o zemście.

Na początku wrócę do tej klasycznej Śpiącej Królewny Disneya. Wiem, że sporo ludzi się zastanawiało, czym będzie "Czarownica", czy remakiem, czy innym spojrzeniem na historię Aurory, czy czymś innym? I mnie osobiście rozwiązanie tej zagadki zaskoczyło, bowiem film okazał się inną interpretacją tej klasycznej baśni. Osobiście lubię disnejowską "Śpiącą Królewnę", ale na temat tego filmu mam podobne zdanie, co Doug Walker - animacja jest wręcz ponadczasowa, genialna i zaawansowana, jak na swoje czasy, ale główne postacie (Aurora i Filip) są mdłe i nijakie. W "Czarownicy" tego jakby nie ma. Film generalnie dzieli się na dwie części. Część pierwsza została streszczona powyżej, opowiada o tym, co właściwie się stało, że z dobrej wróżki Diabolina stała się złą i okrutną wiedźmą. Druga część to jakby wariacja na temat klasycznego filmu Disneya z roku 1959. Mówię wariacja, bo praktycznie wszystko jest przeinaczone. Ale siłą tego filmu są właśnie postacie.

Po pierwsze, Diabolina. Zarówno ta młoda, jak ta grana przez Angelinę Jolie, nie jest jednoznaczną postacią. Można śmiało powiedzieć, że jest to postać tragiczna, która odczuwa żal, smutek i tę gorycz przemienia w zło, które czyni dookoła siebie. Co ciekawe (i tu lekki spoiler), Diabolina nie ma żalu do Stefana o to, że ożenił się z inną kobietą, ale o to, że wykorzystał ją podstępnie do zdobycia władzy. Diabolina dzięki Aurorze i dzięki Krukowi (który czasem zmienia się w człowieka) stopniowo znów się zmienia, lecz te wszystkie zmiany są bardzo naturalne. Dlatego podoba mi się ten pomysł uczynienia z niej protagonistki i antagonistki w jednym. Król Stefan jest właśnie typowym antagonistą. To też ciekawy pomysł, bo wyszli od tego, że postać dobra w oryginale staje się tą złą, tragiczną. Przez żądzę władzy staje się człowiekiem wręcz szalonym, który nie dba wcale o najbliższych. Jedynym jego pragnieniem jest zniszczenie Diaboliny. I wreszcie królewna Aurora. W oryginale była moim zdaniem postacią mdłą, która ograniczała się do kilku kwestii i piosenek, a także do rozpaczania o tym, jaka to jest zakochana. Tutaj natomiast jest o wiele ciekawsza. Przede wszystkim wygląda na swój wiek (16 lat) i tak się zachowuje. Jest ciekawa świata, przyjaźnie nastawiona do innych, a jej marzeniem jest zamieszkanie w Kniei. Nawet jak spotyka księcia Filipa, który ewidentnie jej się podoba, nie rezygnuje z marzeń. Inną ciekawą postacią jest również Kruk, który pomaga Diabolinie, a także strzeże Aurorę. Ciekawy zabieg zrobili, że potrafi on być również człowiekiem. Na minus jednak dobre wróżki - mimo że w oryginale one też stanowiły comic relief, tak jednak tutaj były aż za głupie (no i śmiać mi się chciało, gdy różową wróżkę grała aktorka, która grała Umbridge w Harrym Potterze). Minusem będzie też Filip, który ograniczony został do roli księcia, który miał odczarować Aurorę, ale później praktycznie już go nie ma (nie licząc końcówki).
Byłam na dubbingu, ponieważ moje kino oferowało napisy dość późno. Muszę jednak przyznać, że dość udany, kwestie wypadają dość naturalnie. Byłam również na seansie 3D, ale nie polecam go - efektów nie było aż tyle, żeby tracić kasę na bilet. Lepiej pójść na 2D. Choć efekty są całkiem przyzwoite, dają taki baśniowy klimat.

Muszę jednak przy podsumowaniu powiedzieć, że nie zabrałabym dziecka na taki seans. A przynajmniej nie dziecka, które ma mniej, niż 10 lat. Film jest dość mroczny i momentami klimatem dorównuje przynajmniej Hobbitowi, a nie produkcje Disneya (nawet przy zbroi króla Stefana miałam skojarzenia z Sauronem). Ale generalnie film jest moim zdaniem bardzo dobry. Nie warto się po prostu nastawiać na to, że jest to remake Śpiącej Królewny, a kolejna wariacja na ten temat. Ale tak szczerze - czy nie właśnie to ludzie robili od wieków? Nie przerabiali klasycznych baśni, historii ludowych? W końcu oryginalna Śpiąca Królewna to wręcz straszna opowieść. A opowieść o Diabolinie jest ciekawym przykładem wariacji, z dość zaskakującym zakończeniem. Dlatego film dostaje ode mnie notę 8/10, czyli bardzo dobry (i to bez naciągania). 
Share:
Lokalizacja: Zielona Góra, Polska

2 komentarze :

  1. Dla mnie film - rewelacja, oceniłam 9/10, co naprawdę zdarza się bardzo rzadko, zwłaszcza ostatnio...
    Ciekawe spostrzeżenia znajdują się w Twojej recenzji :)
    Niestety, ja mam zupełnie odwrotne odczucia w stosunku do filmowej Aurory... Ta Elle Fanning strasznie, ale to STRASZNIE mnie irytowała, swoją postać zagrała zdecydowanie zbyt infantylnie.
    Pozdrawiam! :)
    P.S. Odnośnie Umbrige w roli różowej wróżki zgadzam się w 100% :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jak znalazłam, Elle ma właśnie 16 lat. Myślę, że jeszcze się wyrobi, jest młoda. I chyba w zamyśle miała być trochę naiwna i infantylna, więc nie oceniam jej negatywnie :)
      Właśnie cały czas z tego nie mogłam. Biedna ta aktorka, że chyba już od roli Umbridge nie ucieknie :)

      Usuń