czwartek, 19 stycznia 2017

Ostatni ukłon Mistrza, czyli Powidoki (2016)

Po wczorajszym seansie w kinie zdecydowałam, że tym wpisem niejako chciałabym rozpocząć sezon oscarowy, choć jeszcze nie ma listy nominowanych. Ostatni film Andrzeja Wajdy nawet nie dotarł do tzw. "krótkiej listy", ale jednak chciałabym o tym filmie pomówić także w kontekście Oscarów. W końcu "Powidoki" opowiadają o artyście. I zostawiają niejako z poczuciem ogromnej pustki. 

Przełom lat 40. i 50. XX wieku. Artysta malarz, Władysław Strzemiński jest znany ze swoich nowoczesnych dzieł sztuki, szanowany i rozpoznawany w całej Europie, a nawet na świecie. Jest on także wykładowcą historii sztuki na uczelni w Łodzi, którą sam założył. Strzemiński pracuje nad książką "Teoria widzenia", interesuje się nowymi formami sztuki oraz jest uwielbiany przez swoich studentów. Wszystko jednak zmienia się z momentem, gdy na uczelni pojawia się minister kultury, głoszący socrealizm jako "jedyną słuszną formę sztuki". Strzemiński otwarcie nie zgadza się ze słowami komunistycznego ministra. Od tej pory malarz jest represjonowany przez władze PRL-u na różne sposoby.

Źródło: filmweb.pl
Czasem wybory Wajdy, jeśli chodzi o filmy, bywały dość niezrozumiałe, a on sam jako reżyser bywał też nierówny. Był znakomity "Popiół i diament" czy "Kanał", ale też nieudana "Panna Nikt", czy przereklamowany "Katyń" (choć rozumiem, dlaczego Mistrz chciał poświęcić temu film, w końcu był to dla niego osobisty temat). "Powidoków" jednak nie zaliczyłabym ani do filmów dobrych, ani zdecydowanie do filmów złych. Jawi się tu trochę problemów, ale o nich trochę później.

Jedno, co można było na pewno powiedzieć o Wajdzie, to na pewno to, że nie bał się podjąć trudnych tematów. Na pewno nie było łatwym zadaniem wypuścić film o takiej tematyce (artyści kontra polityka) przy obecnej władzy, o której słyszy się, że chce również wpływać na to, co np. będzie grane w teatrze. Wprawdzie akcja "Powidoków" toczy się w czasach komunistycznych, czyli nieporównywalnych do dzisiejszych, ale pewne rzeczy można również odnieść nawet do czasów dzisiejszych, bardziej współczesnych widzowi. 

Przede wszystkim film jest przestrogą. Przestrogą przed tym, czym może się skończyć ingerowanie władzy w sztukę i kulturę. Narzucanie jedynej i słusznej wizji nikomu jeszcze nie wyszło na dobre. Widz obserwuje za to, jak komunistyczna władza stopniowo niszczy człowieka - niszczy jego karierę, zabija w nim to, co najbardziej kochał, a także odbiera mu w końcu możliwość samodzielnej egzystencji. Kto wie, czego dokonałby Strzemiński, gdyby nie zachorował na gruźlicę (prawdopodobnie również skutek zaniedbania) - w końcu był znanym artystą sztuki nowoczesnej.

"Powidoki" są oparte na sztuce pod tym samym tytułem, ale brakuje w nich postaci Katarzyny Kobro - znanej rzeźbiarki, byłej żony Strzemińskiego. Zastosowano jednak zabieg typowo teatralny - w filmie Kobro jest już umierająca, wiemy coś o niej tylko dzięki relacjom córki, Niki. Później widzimy tylko pogrzeb. Moim zdaniem jest to dość dobry zabieg, zwłaszcza, gdy reżyser lub scenarzysta chce się skupić na innym wątku, niż skomplikowane relacje malarza z żoną.

W filmie pojawia się wprawdzie cała plejada gwiazd, ale jest to jak dla mnie film Bogusława Lindy, który brawurowo zagrał postać niepokornego artysty, w dodatku grał też człowieka niepełnosprawnego (Strzemiński stracił rękę i nogę podczas wojny), jednocześnie autentycznie zafascynowanego sztuką i zarazem fantastycznego nauczyciela. Z innymi postaciami jest różnie.

Mamy m.in. Krzysztofa Pieczyńskiego w roli Juliana Przybosia czy Mariusza Bonaszewskiego w roli dyrektora muzeum - są to dobre role, lecz trochę mało ich w filmie, by można było powiedzieć, że dorównują Lindzie. Mieszane uczucia mam przy Bronisławie Zamachowskiej i jej Nice, czyli córce Strzemińskiego. Z jednej strony jest to dopiero 15-letnia dziewczyna, być może jeszcze się wyrobi (widać, że chce grać), zarówno Linda i Wajda zachwalali sobie współpracę z nią, ale momentami jednak grała trochę sztucznie, bez wyrazu. Potrafiła zagrać też dobre sceny, jak np. odejście od ojca, który niezbyt się nią interesował i wolał towarzystwo studentów. Myślę jednak, że dziewczyna jeszcze się wyrobi. 

O pozostałych ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Studenci raczej robią za tło, może poza Romanem i Hanką (graną przez Zofię Wichłacz). Przy czym ta druga... Nie wiem, nie lubię postaci, które są sprowadzane do tego, że zakochują się w kimś, a dalej to właściwie nie wiadomo. Postać studentki miała potencjał, póki nie pokazano bardziej otwarcie, że jest ona po prostu zakochana w swoim profesorze.

Od strony technicznej film jest zrealizowany przyzwoicie. Zwłaszcza zdjęcia przypadły mi do gustu, ale nie mogę narzekać na udźwiękowienie, czy ogólnie na sposób kręcenia (choć przyznaję, że przejścia z "ściemnieniem" sceny trochę potrafiły znużyć).

Osobiście nie trawię sztuki nowoczesnej. Nie rozumiem jej, uważam, że w dużej mierze jest przereklamowana i jest objawem snobizmu. Ale w życiu nie zabroniłabym nikomu zachwycania się nią czy tworzenia takowej. Dlatego też można było współczuć głównemu bohaterowi, któremu wraz ze sztuką zabrano dosłownie wszystko. I to w tym filmie jest smutne, a jednocześnie najlepsze. Jednak rozumiem, dlaczego film odpadł w oscarowych przedbiegach. Wajda zawsze tworzył filmy z przesłaniem - tak było też i tym razem, myślę, że Mistrza można poznać po tym, jak zakończył swoją karierę i żywot. Ale jednak niestety, czegoś mi w tym filmie zabrakło. I nie jestem w stanie do końca określić, czego. Jednak film odpadł, ponieważ opowiada o trudnych czasach komunistycznych. Zachodni widz nie zrozumie pewnych warunków, w których żyli ludzie, nie pojmie do końca, dlaczego właściwie przez "kawałek papieru" zniszczono człowiekowi życie. Sądzę, że to zaważyło na ocenie Akademii. Choć film mi się podobał, to mogę dać jedynie 6,5/10 - czyli dobry z minusem. Głównie na ocenie zaważyły braki scenariuszowe i to, że raczej nie przepadam za filmami "jednego aktora" - bo poza Lindą niewiele osób na planie miało szansę się wykazać. 
Share:
Lokalizacja: Zielona Góra, Polska

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz