wtorek, 4 października 2016

Cute High Earth Defense Club LOVE! LOVE! (2016)

Rok temu pisałam o anime, będącym idealną parodią gatunku "magical girls" ("mahou shoujo"). Gatunek, który wielu się przejadł, wyczerpał swoją formułę, czy nawet przechodzący już dekonstrukcję w przypadku niektórych tytułów (jak Madoka), ale jednak znaleziono miejsce na parodię, która jest odwróceniem wszelkich motywów związanych z gatunkiem. W tamtym roku Boeibu! miało pierwszy, udany sezon. Właściwie nie sądziłam, że powstanie drugi, zwłaszcza że w przypadku pierwszego mieliśmy do czynienia raczej z zamkniętą historią. A tu nagle, latem tego roku, spotkała mnie miła niespodzianka. Choć oczywiście obawiałam się tego, że poziom może być zdecydowanie niższy, jak to z sequelami bywa. I tu miło się zawiodłam. 

Plakat drugiego sezonu. Źródło: myanimelist.net

Nasi bohaterowie z poprzedniego sezonu, czyli Battle Lovers musieli pożegnać się z dawnymi wrogami, czyli radą szkoły. Antagoniści z poprzedniego sezonu wyjechali bowiem na wymianę uczniowską do innego kraju. W zamian za to do liceum Binan przybywają bliźniacy, nazywani "Beppu Brothers". Pozornie niezwykle utalentowani (są znanymi piosenkarzami śpiewającymi pod pseudonimem VEPPer) i wręcz idealni, tak naprawdę okazują się nowymi wrogami dla naszych bohaterów. Yumoto i reszta nie spodziewają się jednak, co nimi tak naprawdę kieruje.

Myślę, że przy omówieniu fabuły drugiego sezonu ciężko jest nie spoilerować. O ile pewne rzeczy spoilerami nie są, jak np. fakt, że od początku wiemy, kto jest kim, kto nasyła potwory, itd. W przeciwieństwie do poprzedniego sezonu, tutaj jednak fabuła rozwija się na całego nie pod koniec, a już w połowie sezonu. I właśnie do odcinka szóstego miałam ochotę źle ocenić sequel, ale trzeba dać szansę całości. I dobrze, że nie porzuciłam tak tego anime.

Pierwsza połowa jest z lekka rozczarowująca, ponieważ mamy powtórkę z tego, co mieliśmy. O ile naprawdę podoba mi się parodia tych wszystkich schematów związanych z magical girls, tak miałam tutaj "no ile można". Po prostu przewidywalna fabuła, czyli pojawienie się potwora i pokonanie go po prostu męczy. W dodatku niektóre z tych odcinków były tak głupie, że mogłam się łapać tylko za głowę (jak np. odcinek z bardzo stereotypowymi Włochami - choć zaskakujące jest to, że w mowie użyto tutaj pseudo-włoskiego akcentu, dość niespotykane, jak na japońską produkcję). Nie podobało mi się to, że przez pierwszą połowę miałam wrażenie, że jednak na pierwszy plan wypina się Yumoto. Strasznie dużo czasu ekranowego było poświęcone właśnie jemu. Na swój sposób trudno go nie kochać, ale jednak w poprzednim sezonie urzekło mnie to, że z początku wcale nie było oczywiste, kto jest głównym bohaterem - a i każdy z nich dostawał swój własny, dobrze rozwinięty wątek. Irytowali mnie również antagoniści - tak idealne postacie po prostu trudno znieść.

Pomimo pewnej nieścisłości (zrezygnowano z wątku zamazywania twarzy i nie było żadnej próby wyjaśnienia, dlaczego tego zaprzestano - a przecież łamanie czwartej ściany to wręcz specjalność tego anime) wszystko zmienia się na plus w odcinku siódmym, który jest o Bożym Narodzeniu. To właśnie tutaj odkrywamy, że słabością Beppu Brothers jest... Gora, brat Yumoto. I ta słabość sprawia właśnie, że antagonistów daje się polubić - a przy okazji daje wiele powodów do uśmiechu. Nie zdradzę jednak, dlaczego wrogowie wręcz obsesyjnie ubóstwiają Gorę - i tak zdradziłam zbyt dużo spoilerów. Trzeba jednak przyznać, że finał całości jest bardziej zaskakujący niż finał poprzedniej części - i daje furtkę dla sezonu trzeciego.

Nie zawodzi oczywiście komizm - wspomniane łamanie czwartej ściany (czyli coś, co kocham, jak np. słowa Wombata - "Bo w drugim sezonie jest zawsze lepsza transformacja"), czy rozmowy o błahostkach urastające niemalże do rangi dysput filozoficznych. Dodatkowo prowadzonych w dość dziwnych miejscach, jak łaźnia. Jeśli ktoś chce się pośmiać z durnych schematów występujących w niemalże każdym anime (nawet wyśmiane jest to, że w tej serii nie ma absolutnie żadnych kobiet - jest to świadomy zabieg twórców i wcale nie jest wadą, o czym powiem w podsumowaniu) - to jest to jak najbardziej tytuł dla niego.

Jeśli chodzi o ściśle techniczne rzeczy - animacja stoi na wysokim poziomie. Naprawdę to trzeba przyznać, że jest o wiele lepsza od takiego Sailor Moon Crystal. Animacja transformacji to wręcz cudeńko. Muszę też dodać, że animacja w tym sezonie naprawdę jest lepsza od poprzedniego - a przecież poprzeczka była ustawiona wysoko. Również muzyka wpada w ucho (najbardziej podobał mi się opening), choć to są raczej j-popowe kawałki. 

Podsumowując: dobra parodia nie tylko wyśmiewa dany tytuł lub gatunek, ale tym śmiechem próbuje również nam coś przekazać. Tak jest i w przypadku Boeibu. Wspomniałam wcześniej, że jest to tytuł, w którym nie ma ani jednej kobiety. Są one jedynie wspominane, ale tak to nie ma ich nawet w tle, nie są postaciami epizodycznymi. W tym przypadku nie jest to jednak wada. Mamy bowiem do czynienia z całkowitym odwróceniem schematu (w dodatku z fanserwisem). Sam gatunek magical girls jest bowiem niestety tworzony pod męską publikę, stąd kuse stroje dziewczyn, fanserwis, itd. Japońskie feministki zwracały również na to uwagę, ponieważ niestety na Zachodzie błędnie uważa się, że Sailor Moon to tytuł feministyczny - a wcale tak jest nie jest, ponieważ wpisuje się w ten schemat "male gaze". Boeibu zaś wyśmiewa to wszystko - dlatego w kusych strojach latają panowie, a nie panie. Jednocześnie obnaża to seksizm w mediach, a także głupotę - bo dlaczego faceci w tych strojach "magical boys" wyglądają po prostu głupio, a dziewczyny już nie? To podobnie jak z grami komputerowymi, gdzie zbroja kobieca odsłania niemalże całe ciało. Czy na mężczyźnie nie wygląda to po prostu głupio? I myślę, że to mi się podoba w tym anime najbardziej. Choć jest to moje "guilty pleasure", to jednak będę je zachwalać - chociażby dlatego, żeby niektórzy twórcy uświadomili sobie, jak właśnie powinna wyglądać parodia. A moja ocena to 7/10, czyli dobry - trochę ocena w dół za pierwszą część tego sezonu, która potrafiła jednak przynudzić. 



Share:
Lokalizacja: Zielona Góra, Polska

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz