Przyznaję, że z produkcjami od Marvela nie jestem na bieżąco ze wszystkim, to nie jest też tak, że zaraz pędzę do kina czy wrzucam każdego newsa na ten temat. Zresztą, newsy o tym serialu już przemykały mi od jakiegoś czasu, aż w końcu stwierdziłam, że jak wszyscy, to wszyscy - i również obejrzałam Jessicę Jones. Początkowo kierowała mną ciekawość, jak wypada tam David Tennant, jeden z moich ulubionych aktorów. ale z czasem doceniłam ten serial jako całość. Bo jest bardzo dobry, najogólniej mówiąc.
Źródło: filmweb.pl |
Serial był dość ciekawie zrealizowany - premiera całego sezonu nastąpiła bowiem jednego dnia, czyli 20 listopada. Ja skończyłam zaś całość dopiero dzisiaj, bo lubię sobie jednak dawkować zdrowo seriale. Premiera nastąpiła na platformie Netflix i w związku z tym pojawiły się spekulacje, że wkrótce będzie ona dostępna także i w Polsce - był bowiem dostępny polski lektor lub napisy. Miły ukłon także w stronę polskich fanów. Dlaczego serial był dostępny właśnie na tej platformie, a nie w telewizji? Myślę, że ku temu było kilka powodów, ale o tym później.
W serialu przede wszystkim urzekły mnie kreacje postaci, zwłaszcza Jessici oraz Killgrave'a. Oczywiście reszta postaci jest również ważna, można o nich powiedzieć sporo ciekawych rzeczy, ale jednak to na nich właściwie skupia się cała historia i akcja.
Jessica to klasyczna antybohaterka. Nie ma w sobie nic z dawnej superbohaterki (nie licząc oczywiście nadludzkiej siły). Niekoniecznie pomaga wszystkim, ma problemy z alkoholem oraz sama z sobą. Jest osobą zgorzkniałą i unikającą ludzi, zwłaszcza związków z mężczyznami. Wszystko to jednak idzie zrozumieć, kiedy coraz lepiej poznajemy przeszłość Jessici i fakt, że została wykorzystana przez Killgrave'a, by ten mógł osiągnąć jakieś swoje cele. Zdaje się, że jedyną osobą, którą darzy szczerym uczuciem, jest Trish, jej siostra. Trish ma również spore problemy ze sobą, z przeszłością (ciągle nie potrafi się uwolnić od toksycznej matki, która chciała z niej zrobić koniecznie gwiazdę). Podobnie jest też z Lukiem, z którym Jessica nawiązuje romans - nie wie jednak, że była superbohaterka skrywa przed nim pewien sekret dotyczący jego żony.
Wiele tych problemów właśnie wynika z tego, że Killgrave namieszał w życiu nie tylko Jessici, ale wielu innych osób. Trzeba przyznać, że David Tennant stworzył fenomalną postać czarnego charakteru, w którym najbardziej przerażające jest to, że jest on... Bardzo realny. Niestety, mam wrażenie, że wielu ludzi w swoim życiu napotkało takiego Killgrave'a, osobę toksyczną, zdolnego manipulatora, a do tego gwałciciela z obsesją. I myślę, że to przeraża najbardziej. Jasne, że zdolności do manipulacji są spowodowane nadnaturalnymi mocami, sam Killgrave ma też dość traumatyczną przeszłość, ale nic go nie usprawiedliwia w jego działaniach i w jego "odwracaniu kota ogonem", zwłaszcza, gdy próbuje siebie kreować na ofiarę. Jednoczesne brawa dla Tennanta za mistrzowską grę aktorską (gdzie Doktor, a gdzie Killgrave), ale jednocześnie raczej piszczeć na widok takiej postaci nie będę. I o to chyba chodziło.
"Jessica Jones" to produkcja zdecydowanie przeznaczona dla starszego widza. Mimo że Marvel jest częścią Disneya, to jednak słusznie nie zdecydował się na to, by serial leciał w telewizji. Jest on dość mroczny, ma mocne, dojrzałe wątki, nie wspominając o tym, że bohaterka raczej nie jest wzorem do naśladowania dla dzieci (pije na umór), w dodatku w serialu mamy trochę mocnych scenek seksu (choć też bez przegięcia), jednak najbardziej w serialu podobało mi się to, że nazywa rzeczy po imieniu. Jessica mówi wprost o tym, że została zgwałcona, jednak jest na tyle silna, że potrafi sobie radzić z tym faktem na tyle, że mówi o tym głośno i chce uchronić jednocześnie ludzi przed tym samym. Nie ukrywam, jest to dość dojrzały wątek i raczej głównie z tego tytułu serial nie powinien być przeznaczony dla dzieci.
Właściwie gdyby nie wątek mocy nadprzyrodzonych, to można byłoby uznać "Jessicę Jones" za dobry thriller. Tak jest też ten serial zrealizowany, za wiele efektów specjalnych tutaj nie ujrzymy, co jednak nie jest żadną wadą. Podobnie urzekła mnie muzyka, odpowiednio wprowadzająca w klimat serialu.
"Jessica Jones" to serial Marvela, który dotyka dość trudnych spraw, ale przy tym pokazuje, że zarzut o tym, że produkcje o superbohaterach są "dla dzieci", są naiwne i głupiutkie, jest bezpodstawny. Także seriale o superbohaterach mogą mówić o rzeczach trudnych i rzeczach ważnych. Kreować realne postacie, którym człowiek albo kibicuje, albo wręcz nienawidzi. I bardzo to cenię. Serial jako całość ogląda się świetnie i śmiało go polecam. Moja ocena: 8/10, czyli bardzo dobry.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz