niedziela, 13 lipca 2014

Saint Seiya: Hades (2002-2008)

Oryginalna seria "Rycerzy Zodiaku" z lat 80. zakończyła się niezbyt ciekawie dla wielu fanów. Biorąc pod uwagę, że manga wychodziła (i wychodzi) dalej, fani pisali petycję, by stworzyć ciąg dalszy, a mianowicie ekranizację części o Hadesie. Tak też się stało i w latach 2002-2008 wychodziły kolejne OVA, które jednak śmiało można nazwać serialem (każdy odcinek miał około 25 minut). Pierwsze 13 odcinków to "Sanktuarium", kolejne 12 - "Inferno", a ostatnie 6 - "Elizjum". I jak to wyszło? Trzeba przyznać, że różnie, choć nie jest to aż tak stara seria. Ale po kolei. 
Źródło: snk-seiya.net
Zgodnie z pewnym cyklem wkrótce po przyjściu na świat Ateny w Sanktuarium objawiają się słudzy Hadesa, Spektranie. Wojna między Ateną a Hadesem, który chce zapanować nad całym światem, zdaje się być nieunikniona. Rycerze jednak próbują walczyć i do tego nie dopuścić. W tym celu po walkach w Sanktuarium udają do Niemiec, gdzie znajduje się przejście do legendarnego Hadesu, by tam stoczyć walkę z groźnym władcą zaświatów.

Pierwszą rzeczą, jaka mnie razi, jest pewna luka czasowa. Otóż okazuje się, że od czasu zakończenia oryginalnej serii aż do wydarzeń z Hadesa mijają dwa lata. Nie ma w ogóle słowa na temat, co się działo przez te dwa lata z naszymi bohaterami. Nie mówię, że zaraz ta luka powinna być uzupełniona, ale wystarczyłoby parę zdań, np. "Ciężko trenowaliśmy przez ten czas", "Ja spędzam czas tu i tu". Przeszkadza to, ponieważ w ten sposób nie wiemy, co kieruje danymi postaciami. Zwłaszcza Saori, w której nagle obudziła się boska moc i praktycznie nie ma z niej już nic z człowieka, jest po prostu Ateną. Co się więc stało? Tego nie wiemy. Podobnie znowu w serii mamy wiele nieścisłości czasowych, ale żeby powiedzieć, jakie, to musiałabym spoilerować. To mój największy zarzut generalnie. Dalej lepiej jest oceniać seriami.

W zasadzie do pierwszej części nie mam dużych zarzutów. Poza tym głównym, którym został wspomniany wcześniej, to właściwie nie mam się czego przyczepić. Może jedynie tego, że bohaterowie znowu nie przechodzą żadnej przemiany. Ale w zamian za to wracają postacie, które zostały pokonane w poprzednich seriach (zostały ożywione) lub takie, które zostały tylko wspomniane. A przez to są także ciekawe. Dowiadujemy się też nieco więcej o Złotych Rycerzach, widzimy ich w akcji (zwłaszcza takiego pacyfistę, jak Mu). Dodatkowe ciekawe są wstawki CGI, jak pomnik Ateny - wprawdzie średnio mi się podobały one same w sobie, ale: 1) był to 2002 rok, kiedy CGI tak zaawansowane nie było, 2) doceniłam je, gdy zobaczyłam, co było potem... Muzyka też mi się podobała, zwłaszcza nastrojowy opening. Serii samej w sobie daję 7/10.

I niestety... Tu trzeba powiedzieć wprost: budżet jest bardzo istotny. Dziwi mnie to, że na następną serię ("Inferno") brakowało kasy, bo pierwsza seria miała dość sporą oglądalność. A kiepska animacja tu aż boli. I jest też dodatkową przyczyną tego, dlaczego oceniłam ją dość nisko, czyli tylko 6/10. Jeśli animacja z lat 80. wygląda lepiej, niż ta z roku 2005, to coś jest nie tak. Dodatkowo Inferno jest nudne i dłuży się niemiłosiernie głównie przez gadaninę (bo walki są tu uciachane, nie można było kombinować właśnie ze względu na niski budżet). Muzyka również nie poraża. Dodatkowo poraża niewiedza i bezmyślność bohaterów (jak np. to, że słowa Dantego z Boskiej Komedii zostały zinterpretowane dosłownie... Skomentuję to jedynie tak, że chyba dosłownie tutaj Rycerze to Zakute Łby). Dodatkowo brak współpracy w grupie również jest irytujący. Na plus? Comic relieves (chyba jedne z nielicznych, jakie widziałam do tej pory w tej serii) oraz powrót (choć krótki) wszystkich ważniejszych bohaterów.

Jeśli nie wierzycie, że animacja jest kiepska, wystarczy spojrzeć na to. Takich scenek jest od groma. Źródło: tumblr.com

Pod względem animacji z ostatnią serią, czyli Elizjum, nie jest lepiej, ale za to nadrabia zdecydowanie fabułą. Wydaje mi się, że służy temu głównie to, że seria jest krótka, a przy tym zwięzła i na temat. Jest dobrym rozwiązaniem całości. I co chyba najlepsze, może nie jest zgodna całkowicie z mitologią grecką (próbowałam szukać, co ma Hades do Ateny. Wychodzi na to, że nic), ale jest zgodna z "greckim duchem". Wojny są cykliczne, a starożytni Grecy tak pojmowali czas, że czas nie jest linią, a jest cykliczny. I to odzwierciedlenie mi się podoba. Tak samo jest z koncepcją bóstwa dobrego (w tym przypadku Ateny) i złego (Hadesa), gdzie dobro ostatecznie zwycięża. A jest to również koncepcja z filozofii greckiej. Ogólnie zakończenie jest piękne. Powstał jeszcze film, mówiący o wydarzeniach potem, ale został on jednak wyrzucony z kanonu przez samego autora. Tę serię oceniłam na 8/10.

Czy seria Hades jest lepsza od serii oryginalnej? I tak, i nie. Nowe postacie nie do końca mi przypadły do gustu (zwłaszcza Pandora), niektóre pomysły są ciekawe, ale w ostateczności przekombinowane, ale mimo wszystko, oglądało się ją szybko i potrafiła też momentami wzruszyć, a to już dobry znak. Chyba pozostaje mi teraz przejście do kolejnej serii, jaką jest Saint Seiya Omega. 
Share:
Lokalizacja: Zielona Góra, Polska

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz