Nie sądziłam, że znajdę kiedykolwiek tytuł, który może przedstawić w całkiem ładny sposób obiecujący pairing, a jednocześnie wątek miłosny nie jest tym głównym. Ten właściwy wątek jest za to bardzo intrygujący i należy do jednych z moich ulubionych motywów czy to w filmach, czy w literaturze. Jednakże nawet najlepsze tytuły mają swoje wady, dlatego nie mogę zaliczyć No. 6 do tych najlepszych. Co mogło pójść nie tak?
Akcja tego 11-odcinkowego anime toczy się w bliżej nieokreślonej przyszłości. Ziemię dotknęły wojny, wskutek czego do życia pozostało tylko sześć większych osad. Jedną z nich jest tytułowa Numer 6, pozorna utopia. Jeśli jesteś członkiem elity, możesz liczyć na wiele przywilejów. Jednym z takich członków jest 12-letni Shion, mieszkający ze swoją matką, Karan. Pewnego dnia Shion przyjmuje pod swój dach niejakiego Szczura, chłopca w swoim wieku, który okazuje się, że uciekł z więzienia. Przez to zdarzenie Shion i jego matka zostają pozbawieni przywilejów i oboje muszą podjąć pracę, by mieć z czego żyć. Cztery lata później Numer 6 dotyka tajemnicza seria śmierci. Gdy tylko Shion próbuje zakwestionować rząd, wątpiąc, czy media podają im wszystkie informacje, natychmiast zostaje zabrany do zakładu karnego. Po drodze jednak ratuje go Szczur, który robi to ze względu na wdzięczność. Powoli Shion poznaje brutalną prawdę o świecie, w którym żyje.
Może zacznę od wad, bo tych jest mniej. Moim zdaniem seria jest po prostu za krótka. Wprawdzie jedenaście odcinków zamyka fabułę i nie pozostawia cliffhangerów (mimo otwartego zakończenia), jednakże czegoś tu zabrakło. Uwielbiam motyw pozornej utopii lub dystopii, jednakże moim zdaniem jedenaście odcinków po około 25 minut to zdecydowanie za mało, by dobrze wykreować przedstawiony świat, a także poprowadzić fabułę, odkryć, na czym polega spisek i wreszcie - żeby ładnie zakończyć całość. Dlatego pewne rzeczy musiały być kosztem innych, jak pobieżne przedstawienie co niektórych postaci - przykładowo interesował mnie Youming, który kontaktował się z matką Shiona i planował spisek przeciwko obecnej władzy - niestety, było o nim zbyt mało powiedziane, a rozwiązanie jego wątku uważam za mało satysfakcjonujące. Zdaje się również, że twórcy chcieli uchwycić za dużo wątków na raz, dlatego też zakończenie przynosi wiele pytań bez odpowiedzi. Lecz tak, jak mówię - wszelkie te problemy wynikają z tego, że anime jest za krótkie. Anime o podobnych wątkach, jak "Fullmetal Alchemist", czy "Monster" mają zdecydowanie więcej odcinków, dzięki czemu fabuła jest sprawnie poprowadzona. W przypadku "No. 6" niestety tak nie ma.
Co jednak jest główną zaletą? Myślę, że piękne wplecenie wątku relacji Shiona i Szczura. W jednej recenzji miałam okazję przeczytać, że ich relacje są "niejednoznaczne". Moim zdaniem tak nie jest i gdyby któryś z nich był dziewczyną, to wtedy nikt by nic takiego nie powiedział. Shion i Szczur początkowo nawet się nie lubią. Żyją w kompletnie różnych światach - ten pierwszy żył prawie całe swoje życie pod kloszem, będąc kwintesencją tego, o co chodziło władzom Numeru 6 - obywatel, który jest geniuszem w swojej dziedzinie, lecz ignorantem w innych, posłusznie oddany i ślepy. Do tego idealista. Momentami mogłam jednak zrozumieć Shiona, bowiem sama mam coś z idealistki. Wszystko jednak stopniowo się zmienia, kiedy na swojej drodze spotyka on Szczura - chłopaka z tajemniczą przeszłością, który początkowo jest zgorzkniały, gburowaty i ma właściwie tylko jeden cel - zniszczyć Numer 6. Przy tym jest też ciekawą postacią, miłośnikiem klasycznej literatury i teatru (a tymczasem Shion nie znał nawet "Hamleta"). Jest klasycznym antybohaterem i jak sam twierdzi - nie zależy mu na nikim. Pod wpływem znajomości z Shionem to się jednak zmienia i nawet sam tego nie widzi do końca, dopiero inni ludzie muszą mu mówić, że zaczęło mu na kimś zależeć i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. I ta relacja zmienia się z czasem w coś głębszego, można ich uczucie śmiało nazwać miłością.
Mam jeszcze mieszane uczucia, co do zakończenia - z jednej strony jest kilka wątków, które pozostawiają nas z pytaniami, a z kolei inne rzeczy podane są jakby na tacy, w związku z czym nie ma to już takiego smaczku (a jest tak z przeszłością Szczura, która dosłownie w jednym odcinku zostaje całkowicie wyjaśniona, tak mówiąc bez większych spoilerów).
Co do animacji, to bardzo mi się podoba - wprawdzie jest to tytuł, który już ma 4 lata, ale i tak animację i kreskę mogę zaliczyć do jednych z najlepszych, jakie widziałam. Co do muzyki - oprócz openingu nic tak nie zapadło mi w pamięć, niestety.
"No. 6" to jeden z tych tytułów, który mógłby być ideałem, lecz niestety, najprawdopodobniej ograniczony budżet na to nie pozwolił - w związku z czym niestety jedenaście odcinków to zbyt mało, żeby wszystko rozwinąć porządnie. Ale tym bardziej mnie motywuje to do znalezienia książek, na podstawie których powstał ten serial. A na dzień dzisiejszy otrzymuje on ode mnie ocenę 8/10, czyli bardzo dobry.
Źródło: filmweb.pl |
Może zacznę od wad, bo tych jest mniej. Moim zdaniem seria jest po prostu za krótka. Wprawdzie jedenaście odcinków zamyka fabułę i nie pozostawia cliffhangerów (mimo otwartego zakończenia), jednakże czegoś tu zabrakło. Uwielbiam motyw pozornej utopii lub dystopii, jednakże moim zdaniem jedenaście odcinków po około 25 minut to zdecydowanie za mało, by dobrze wykreować przedstawiony świat, a także poprowadzić fabułę, odkryć, na czym polega spisek i wreszcie - żeby ładnie zakończyć całość. Dlatego pewne rzeczy musiały być kosztem innych, jak pobieżne przedstawienie co niektórych postaci - przykładowo interesował mnie Youming, który kontaktował się z matką Shiona i planował spisek przeciwko obecnej władzy - niestety, było o nim zbyt mało powiedziane, a rozwiązanie jego wątku uważam za mało satysfakcjonujące. Zdaje się również, że twórcy chcieli uchwycić za dużo wątków na raz, dlatego też zakończenie przynosi wiele pytań bez odpowiedzi. Lecz tak, jak mówię - wszelkie te problemy wynikają z tego, że anime jest za krótkie. Anime o podobnych wątkach, jak "Fullmetal Alchemist", czy "Monster" mają zdecydowanie więcej odcinków, dzięki czemu fabuła jest sprawnie poprowadzona. W przypadku "No. 6" niestety tak nie ma.
Co jednak jest główną zaletą? Myślę, że piękne wplecenie wątku relacji Shiona i Szczura. W jednej recenzji miałam okazję przeczytać, że ich relacje są "niejednoznaczne". Moim zdaniem tak nie jest i gdyby któryś z nich był dziewczyną, to wtedy nikt by nic takiego nie powiedział. Shion i Szczur początkowo nawet się nie lubią. Żyją w kompletnie różnych światach - ten pierwszy żył prawie całe swoje życie pod kloszem, będąc kwintesencją tego, o co chodziło władzom Numeru 6 - obywatel, który jest geniuszem w swojej dziedzinie, lecz ignorantem w innych, posłusznie oddany i ślepy. Do tego idealista. Momentami mogłam jednak zrozumieć Shiona, bowiem sama mam coś z idealistki. Wszystko jednak stopniowo się zmienia, kiedy na swojej drodze spotyka on Szczura - chłopaka z tajemniczą przeszłością, który początkowo jest zgorzkniały, gburowaty i ma właściwie tylko jeden cel - zniszczyć Numer 6. Przy tym jest też ciekawą postacią, miłośnikiem klasycznej literatury i teatru (a tymczasem Shion nie znał nawet "Hamleta"). Jest klasycznym antybohaterem i jak sam twierdzi - nie zależy mu na nikim. Pod wpływem znajomości z Shionem to się jednak zmienia i nawet sam tego nie widzi do końca, dopiero inni ludzie muszą mu mówić, że zaczęło mu na kimś zależeć i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. I ta relacja zmienia się z czasem w coś głębszego, można ich uczucie śmiało nazwać miłością.
Mam jeszcze mieszane uczucia, co do zakończenia - z jednej strony jest kilka wątków, które pozostawiają nas z pytaniami, a z kolei inne rzeczy podane są jakby na tacy, w związku z czym nie ma to już takiego smaczku (a jest tak z przeszłością Szczura, która dosłownie w jednym odcinku zostaje całkowicie wyjaśniona, tak mówiąc bez większych spoilerów).
Co do animacji, to bardzo mi się podoba - wprawdzie jest to tytuł, który już ma 4 lata, ale i tak animację i kreskę mogę zaliczyć do jednych z najlepszych, jakie widziałam. Co do muzyki - oprócz openingu nic tak nie zapadło mi w pamięć, niestety.
"No. 6" to jeden z tych tytułów, który mógłby być ideałem, lecz niestety, najprawdopodobniej ograniczony budżet na to nie pozwolił - w związku z czym niestety jedenaście odcinków to zbyt mało, żeby wszystko rozwinąć porządnie. Ale tym bardziej mnie motywuje to do znalezienia książek, na podstawie których powstał ten serial. A na dzień dzisiejszy otrzymuje on ode mnie ocenę 8/10, czyli bardzo dobry.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz